piątek, 23 sierpnia 2013

Tenth Chapter ''Give me love''

'No matter what happens, don’t let me go.'


            Promienie jasnego słońca odważnie przedzierały się przez wysokie korony drzew. Obserwowałem, jak światło powoli budzi wszystko do życia. Niebo zaczęło się rozjaśniać, tworząc jasno-różowe smugi wokół. Ptaki rozpoczęły wyśpiewywać piosenkę przygotowaną na kolejny dzień. Ludzie wciąż okryci ciepłą kołdrą nie zdawali sobie sprawy, że kilka kilometrów od nich znajduje się osoba, która niemo woła o pomoc. Wilgotna rosa wokoło mnie dawała mi się we znaki. Zadygotałem z zimna. Przesiedziałem w tym miejscu całe wczorajsze popołudnie i noc. Wiedziałem, że nikt mnie tu nie znajdzie. Tamtego pamiętnego dnia, kiedy Louis powiedział, że jestem dla niego zbyt ważny, aby mógł mnie stracić, znajdowaliśmy się w tym samym miejscu. Jego słowa rozbrzmiewały w moim umyśle niczym echo, krążąc i stale przypominając o sobie.  
            Od przeszło godziny uporczywie wpatrywałem się w białą kartkę, zastanawiając się jak ująć w słowa to, co czuję, aby go nie zrazić. Nie będę kłamał. Nie. Opiszę wszystko, co przez ostatnie dwa lata się zdarzyło i w jaki sposób to wpłynęło na moje odejście. Westchnąłem głęboko i zacząłem kreślić pierwsze litery na kartce.


Drogi Louisie,

Louis,

Piszę ten list, abyś mógł zrozumieć, dlaczego to zrobiłem. Nie miałem na celu zranienia Ciebie, bądź chłopaków. To wszystko po prostu wydarzyło się zbyt szybko. Nie spodziewałem się takiego obrotu wydarzeń. Wszystko, czego pragnąłem, miałem w zasięgu wzroku. Aż pewnego dnia to bezpowrotnie wyślizgnęło się z mojej dłoni, pozostawiając po sobie jedynie uczucie pustki. Może zacznę od samego początku.
Gdy pierwszy raz zobaczyłem Cię w łazience, wiedziałem, że to nie było przypadkowe. Radosny brunet o iskrzących się niczym najczystsze niebo tęczówkach całkiem zawrócił mi w głowie. Miałeś w sobie pewnego rodzaju pozytywną energię, która mnie do Ciebie przyciągała. Byłeś brakującym puzzlem. Wszystkim, czego chciałem od życia, elementem układanki prowadzącej do szczęścia. Od razu znaleźliśmy wspólny język i polubiliśmy się bardziej niż reszta chłopaków. Byliśmy nierozłączni, pamiętasz?
Wychodziliśmy na miasto, trzymając się za ręce i śmiejąc głośno ze zdziwionego wzroku przechodniów. Zasypialiśmy i budziliśmy się w swoich ramionach. Obiecywaliśmy już na zawsze trzymać się razem. Ty… przysięgłeś, że nigdy mnie nie opuścisz. Wierzyłem, tak uparcie wierzyłem twoim słowom. Byłeś dla mnie bratem, przyjacielem, oparciem w trudnych chwilach, ramieniem do wypłakania się, miłością. Tak, Louis. Zakochałem się w Tobie niedługo po naszym poznaniu. Przez pewnie czas sądziłem, że i ty odwzajemniasz moje uczucia, będąc dość jednoznacznym, zbliżając się do mnie bardziej niż zwykli kumple. Niestety przeliczyłem się. Jednak nie to sprawiło problem. Nadal byłem cholernie szczęśliwy u Twego boku wiedząc, że nawet jeśli nigdy nie poczujesz tego co ja, to będę mógł cię zatrzymać na zawsze, a ty nie będziesz miał nic przeciwko.
Co dzień wpatrywałem się w najpiękniejszy odcień szafiru na świecie, otoczony ciemniejszą obwódką. Wiedza, że te oczy należały do Ciebie napawała mnie niezrównaną radością. Dlaczego? Ponieważ mogłem zatopić się w ich morskim spojrzeniu, całkowicie zapominając o reszcie. Nie tylko pozwalałeś mi na to. Rozpromieniałeś się, kiedy będąc lekko otumanionym, powtarzałam, że masz cudowne tęczówki. Cieszyłem się twoim szczęściem, bo gdy coś Cię radowało, ja również się uśmiechałem. Niekiedy jednak miałeś gorsze dni, a wówczas czułem się, jakbym mógł zniknąć z powierzchni ziemi, aby tylko nie widzieć więcej tego smutku wymalowanego na Twojej twarzy. Do czasu.
Pewnego dnia pojawił się ktoś, kto sprawił, że całe moje szczęście roztrysnęło się niczym bańka mydlana. Niespodziewanie zostałem odsunięty na dalszy tor. Z początku próbowałem walczyć, nie poddawałem się, uparcie broniąc swego. Jednak była to żmudna bitwa, bo za każdym razem przegrywałem i kończyłem gorzej niż ostatnim razem. Upadałem na ziemie, brudząc się popełnionymi błędami oraz niepotrzebnymi szansami. W jednym momencie wszystko się zepsuło. Cały wszechświat jak gdyby stał się mniejszy, skupiając cała swoją uwagę na tym, czego mieć nie mogłem. Słońce nie świeciło już tak samo mocno, gwiazdy nieco wyblakły, świeże powietrze wydało się być zanieczyszczone. Deszcz nie był w stanie zmyć bólu, który uparcie odczuwałem. Noc mogła mnie ochronić pod osłoną ciemności, pomóc poczuć się lepiej, lecz nie stało się tak. Nawet wówczas męczyły mnie koszmary, jeśli tylko udało mi się zasnąć, bo zazwyczaj przez te godziny leżałem i rozmyślałem, zmęczony bezsennością.
Wiem, że nie chciała źle, miłość nie wybiera. Po prostu się zakochała, na moje nieszczęście z wzajemnością. Nie widziałeś świata poza nią, podczas gdy moim światem byłeś Ty. Śmiałeś się z jej żartów, podczas gdy ja pragnąłem być tym, który Cię rozbawi. Patrzyłeś na nią z uczuciem nie mniejszym niż to, którym obdarzałem Cię ja. Robiłeś z nią wszystko to, czego ja nigdy nie mogłem dostać. Oczy zapełniały się łzami, gdy widziałem, że całkowicie o mnie zapomniałeś. Kiedyś zapytany o Harrego Stylesa, odpowiedziałbyś, że to Twój najlepszy przyjaciel, ktoś z kim chcesz spędzić resztę życia, osoba poprawiająca Ci humor, a jednocześnie doprowadzająca do płaczu. Jednak teraz niezainteresowany tematem, stwierdzisz, że to kolega z zespołu.
Zdajesz sobie sprawę, jak bardzo to bolało? Jakie cierpienie przechodziłem, gdy moje serce krwawiło jakby przecinane milionami noży. Znajdując miejsce, gdzie nikogo nie było, krzyczałem. Wyrzucałem z siebie wszystko co czułem, żeby tylko pozbyć się tego uczucia. Niestety, żadnych rezultatów. Z bezsilności w końcu sięgnąłem po żyletkę. Czasami dociskałem ją do skóry i powoli po niej przejeżdżałem, sycząc, gdy ostry ból przechodził po ciele niczym prąd. Jednak nawet okaleczanie się nic mi nie dało. Serce nadal paskudnie poranione, dawało o sobie znaki. Nie było zupełnie niczego, co mogłoby przynieść choć chwilową ulgę. Lecz nie to bolało najbardziej. Nikt mi nie pomógł, gdyż tak naprawdę nikogo to nie obchodziło. Pogodziłem się z tym, że jestem ignorowany przez innych, ale widząc obojętność z twojej strony, roztrzaskiwałem się na małe kawałeczki. Kompletnie o mnie zapomniałeś, czyż nie? Nie mam Ci za złe, że tak bardzo się nią zaabsorbowałeś. Właściwie to nie ty zawiniłeś, ale ja. Zakochałem się, a wiem, że nie powinienem, nie w Tobie. Ignorowałem pierwsze oznaki, kiedy zacząłeś mi się podobać, przez co nie zauważyłem, jak w zupełności zatraciłem się w tym uczuciu. To był największy błąd.
Wyobraźnia ludzka nie zna granic, o czym przekonałem się na własnej skórze. Zdając sobie sprawę, że największe marzenia nigdy chociaż w połowie nie zetkną się z rzeczywistością, wciąż miałem nadzieję. W ostatkach rozbitego serca nadal łudziłem się, że Bóg w końcu się nade mną zlituje i pozwoli poczuć iskierkę szczęścia. Jak zapewne się domyślasz, nie stało się tak. Każdego dnia było coraz gorzej, bo czułem coraz więcej. W głowie widniały obrazy oraz niemożliwe do spełnienia sytuacje. Widziałem jak przychodzisz do pokoju i mówisz, że masz dość mojego cierpienia, że kochasz mnie bezwarunkowo. Niemal czułem Twój dotyk, gdy łapałeś mnie za rękę. Przechodziły mnie dreszcze, kiedy szeptałeś, abym usłyszał tylko ja. To wszystko sprawiło, że cierpiałem jeszcze bardziej. Widzisz? Kolejny raz zawiniłem. Ponieważ nastawiłem się, że pewnego dnia wszystko obróci się o sto osiemdziesiąt stopni i znów wywoła uśmiech na mojej twarzy.
Byłeś miłością mojego życia. Odczuwałem to w każdej komórce na całym ciele, w każdym unerwionym miejscu. To uczucie paraliżowało mnie, osłabiało, sprawiało, że podejmowałem decyzje sprzeczne z samym sobą. Byłem w stanie zrobić dla ciebie wszystko. Dlaczego tego nie widziałeś? A może po prostu nie chciałeś tego zobaczyć, bo wiedziałeś, że wiązałyby się z tym konsekwencje, których się bałeś. Co strach jest w stanie zrobić z człowiekiem, prawda? Kompletnie zapominamy o zdrowym rozsądku, przysłaniamy słuszne decyzje błędnymi wyborami, uciekamy od problemów. Robimy to wszystko, zapominając, że nie jesteśmy sami, że to, co postanowiliśmy może zranić drugiego człowieka.
Oddaliliśmy się od siebie na tyle, iż nie byłem w stanie zrozumieć, co dokładnie czujesz. Jednak mogę wytłumaczyć Ci moje postępowanie. Bałem się tego,  jak zareagujesz na wieść, że czuję do Ciebie coś więcej niż tylko braterską troskę. Trzęsłem się, gdy wyobraźnia podsuwała mi obrazy Twojej reakcji. Byłoby lepiej gdybym po prostu z Tobą porozmawiał, zamiast dusić w sobie wszystko i wybierać łatwiejszą drogę. Ucieczkę. Tak, Louis, jestem tchórzem. Bo widzisz, nawet kiedy było między nami dobrze, nie potrafiłem wykrzesać z siebie ani słowa na ten temat. Lęk zawładnął całym umysłem, przysłonił mgłą i pozwolił działać sercu. Och, to największa głupota z możliwych, nie uważasz? Ten mięsień robi rzeczy całkowicie nieracjonalne, kieruje się uczuciami. Będąc tak beznadziejnie zakochanym, wybrałem drogę, o której bałem się pomyśleć, przez tyle czasu, jednak ból przejął nade mną kontrolę.
W nocy niemo błagałem o pomoc i dusiłem się ulewnym płaczem. Prosiłem, żebyś zauważył, zatroszczył się, zainteresował. Gdy tylko nadchodził zmierzch, ja upadałem na kolana i modliłem się, by słońce nareszcie zapłonęło prawdziwym światłem, księżyc oświetlił przepełnioną smutkiem noc, aby szmaragdowe oczy uchyliły powieki i zobaczyły z czym walczę od dwóch lat. Złudne nadzieje pozwalały mi poczuć chwilową radość, wywołaną nierealistycznymi obrazami mojego chorego umysłu. Chwilę później cierpienie zaczynało przejmować kontrolę nade mną i niemożliwymi sytuacjami, które w jednej chwili, rozpływały się.
Louis, zdajesz sobie sprawę, dlaczego to robię? Postaram się Ci wytłumaczyć, jeśli dotąd nie zrozumiałeś. Kocham Cię. Nie mogę spojrzeć Ci w oczy i wypowiedzieć tych na pozór łatwych słów. Nie potrafię, przepraszam. W pierwszej chwili sądziłem, że jestem w stanie unieść jej ciężar, jednak ona mnie zmiażdżyła. Doprowadziła do głębokiego załamania, nie mogłem podnieść się z ziemi. Próbowałem, przysięgam, lecz ona szydziła ze mnie za każdym razem. Doskonale rozumiem z jakiego powodu nagle o mnie zapomniałeś. Tobie również się to przytrafiło, ale pod nieco inna postacią. Pokochała Cię urocza dziewczyna, której nie mogłeś się oprzeć,. Gdyż miłość do niej była zbyt wielka. Przyznaj się przed samym sobą, że plany o naszym nierozstawaniu się kompletnie wyleciały Ci z głowy. Wiem, moje miejsce zastąpiła ona. Jeszcze raz powtarzam, nie mam Ci tego za złe, jeżeli tak sądzisz. Ja po prostu także chciałem poczuć to świdrujące uczucie, gdy miłość mojego życia rzuca mi się w ramiona. Obiecuje, że nigdy mnie nie opuści.
 Każdy człowiek pragnie tego, co jest mu zabronione. Posmakowanie zakazanego owocu nie okazało się dobre w moim przypadku. Wziąłem zdecydowanie za dużo. Gdy tylko moje myśli popłynęły w kierunku tego, że może kiedyś odwzajemnisz miłość swojego przyjaciela, załamałem się, zdając sobie sprawę, że to nigdy się nie stanie. Męczyłem się z każdym kolejnym dniem, obserwując jak niegdyś cały mój świat, teraz należy do kogoś innego.
Zapomniałeś o mnie na tak ogromną skalę, że umknęło ci nawet to, iż kiedyś się przyjaźniliśmy. Byłem całkowicie zdezorientowany, gdy przeprosiłeś mnie i obiecałeś nigdy nie popełniać tego samego błędu. Trwać przy moim boku. Uwierzyłem ci, kolejny raz obdarzyłem Cię zaufaniem. Niewiele mięło czasu, a znów jestem tym, który powinien udać się do lekarza po pomoc. Znowu nie znaczę nic. Twoje zmiany nastrojów pozwalały mi uwierzyć, że będzie lepiej. Zawodziłem się za każdym razem, nie było wyjątku. Skoro mnie nienawidzisz, to dlaczego często dawałeś mi do zrozumienia, że więź między nami nadal trwa? Pękła już dawno. Oboje znaleźliśmy się na osobnych brzegach, a dzielący nas ocean posiadał za wysokie fale, aby go przepłynąć. Tyle razy próbowałem, ile razy topiłem się na dnie. Lecz za każdym razem powracałem, unosiłem się na powierzchnię, choć w większości przypadków tego nie chciałem.
Wiem, że jest Ci lepiej beze mnie. Zdjąłem z Twoich pleców balast, który cały czas ciążył i nie pozwalał Ci do końca cieszyć się tym, co masz. Zapomnij o mnie, proszę. Jesteś szczęśliwy razem z dziewczyną, która może dać ci to, czego ja nigdy nie mogłem. Masz wspaniałą rodzinę oraz przyjaciół, którzy są dla Ciebie niczym bracia. Tworzysz muzykę, wiem, ze zawsze tego pragnąłeś. Wyrzuć z serca niepotrzebnego chłopaka o kręconych włosach, który błądził i nie mógł odnaleźć swojego miejsca na ziemi. Ty to zrobiłeś, więc przestań przejmować się tymi, którzy są zagubieni. W miłości najważniejsze jest szczęście tej drugiej osoby. Tylko w taki sposób mogę Cię nim obdarzyć. Usunąć się w cień, odejść spod  przeszywającego spojrzenia błękitnych tęczówek. Wymarz mnie z pamięci. Wyrwij wszystkie kartki związane z moją osoba z książki opisującej Twoją egzystencje. Porzuć rozdział zwany „Harry Styles” i daj ponieść się temu, co na ciebie czeka. Masz przed sobą wspaniałe życie, proszę nie zmarnuj go. Śmiej się, płacz, kochaj, żyj. Ja jestem teraz u góry i nadal czujkę do Ciebie to samo, co wcześniej. Chciałbym, abyś czuł w sobie moją miłość, lecz zapomniał, że to ja Cię nią obdarowuję. Przepraszam, jeśli kiedykolwiek Cię skrzywdziłem, wiesz, że tego nie chciałem. Czuwam nad Tobą tam u góry i mam nadzieję, że w najbliższej przyszłości się nie spotkamy. Jesteś miłością mojego życia.

Na zawsze,


Harry

5 komentarzy:

  1. Popłakał się przy vzytabiu tego listu.. Wiem że to może być już koniec Harry'ego ale mam nadzieję że jednak Lou go uratuje.. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Proszę, nie zabijaj Harry'ego :( Mam nadzieję, że będzie happy end.
    Nie moge pojąć, jak to możliwe, że potrafisz tak pięknie wszystko opisywać. Dobierasz te wszystkie słowa w taki wspaniały sposób. Tak starsznie przyjemnie się to czyta. Masz niesamowity talent, normalnie nie mogę tego opisać. Jak ty to robisz? Tyle tych słów, wszystko pięknie opisane. Nic się nie powtarza. Po prostu jestem w szoku. Możesz pisać książkę, na serio. Według mnie powinnaś iść dalej tym kierunkiem, wydaj książkę I PISZĘ TO CAŁKIEM SERIO. Nie chodzi mi tylko o to, ze podoba mi się historia bo jest Larry. Twój styl pisania jest po prostu genialny. Coś fenomenalnego. Te porównania do oceanu itp. itd. JESTEM POD O-G-R-O-M-N-Y-M WRAŻENIEM. Trzymaj się. Wróżę ci wspaniałą karierę pisarki. Trzymam kciuki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. O BOŻE!!! :""C RYCZE JAK GŁUPIA.. jesteś mi winna dwie paczki chusteczek

    OdpowiedzUsuń