'No matter what happens, don’t let me go.'
Promienie
jasnego słońca odważnie przedzierały się przez wysokie korony drzew.
Obserwowałem, jak światło powoli
budzi wszystko do życia. Niebo zaczęło się rozjaśniać, tworząc jasno-różowe
smugi wokół. Ptaki rozpoczęły wyśpiewywać piosenkę przygotowaną na kolejny
dzień. Ludzie wciąż okryci ciepłą kołdrą nie zdawali sobie sprawy, że kilka
kilometrów od nich znajduje się osoba, która niemo woła o pomoc. Wilgotna rosa
wokoło mnie dawała mi się we znaki. Zadygotałem z zimna. Przesiedziałem w tym
miejscu całe wczorajsze popołudnie i noc. Wiedziałem, że nikt mnie tu nie
znajdzie. Tamtego pamiętnego dnia, kiedy Louis powiedział, że jestem dla niego
zbyt ważny, aby mógł mnie stracić, znajdowaliśmy się w tym samym miejscu. Jego
słowa rozbrzmiewały w moim umyśle niczym echo, krążąc i stale przypominając o
sobie.
Od przeszło godziny uporczywie
wpatrywałem się w białą kartkę, zastanawiając się jak ująć w słowa to, co
czuję, aby go nie zrazić. Nie będę kłamał. Nie. Opiszę wszystko, co przez
ostatnie dwa lata się zdarzyło i w jaki sposób to wpłynęło na moje odejście.
Westchnąłem głęboko i zacząłem kreślić pierwsze litery na kartce.
Louis,
Piszę ten list, abyś mógł
zrozumieć, dlaczego to zrobiłem. Nie miałem na celu zranienia Ciebie, bądź
chłopaków. To wszystko po prostu wydarzyło się zbyt szybko. Nie spodziewałem
się takiego obrotu wydarzeń. Wszystko, czego pragnąłem, miałem w zasięgu
wzroku. Aż pewnego dnia to bezpowrotnie wyślizgnęło się z mojej dłoni,
pozostawiając po sobie jedynie uczucie pustki. Może zacznę od samego początku.
Gdy pierwszy raz zobaczyłem
Cię w łazience, wiedziałem, że to nie było przypadkowe. Radosny brunet o
iskrzących się niczym najczystsze niebo tęczówkach całkiem zawrócił mi w
głowie. Miałeś w sobie pewnego rodzaju pozytywną energię, która mnie do Ciebie
przyciągała. Byłeś brakującym puzzlem. Wszystkim, czego chciałem od życia,
elementem układanki prowadzącej do szczęścia. Od razu znaleźliśmy wspólny język
i polubiliśmy się bardziej niż reszta chłopaków. Byliśmy nierozłączni,
pamiętasz?
Wychodziliśmy na miasto,
trzymając się za ręce i śmiejąc głośno ze zdziwionego wzroku przechodniów.
Zasypialiśmy i budziliśmy się w swoich ramionach. Obiecywaliśmy już na zawsze
trzymać się razem. Ty… przysięgłeś, że nigdy mnie nie opuścisz. Wierzyłem, tak
uparcie wierzyłem twoim słowom. Byłeś dla mnie bratem, przyjacielem, oparciem w
trudnych chwilach, ramieniem do wypłakania się, miłością. Tak, Louis.
Zakochałem się w Tobie niedługo po naszym poznaniu. Przez pewnie czas sądziłem,
że i ty odwzajemniasz moje uczucia, będąc dość jednoznacznym, zbliżając się do mnie
bardziej niż zwykli kumple. Niestety przeliczyłem się. Jednak nie to sprawiło
problem. Nadal byłem cholernie szczęśliwy u Twego boku wiedząc, że nawet jeśli
nigdy nie poczujesz tego co ja, to będę mógł cię zatrzymać na zawsze, a ty nie
będziesz miał nic przeciwko.
Co dzień wpatrywałem się w
najpiękniejszy odcień szafiru na świecie, otoczony ciemniejszą obwódką. Wiedza,
że te oczy należały do Ciebie napawała mnie niezrównaną radością. Dlaczego?
Ponieważ mogłem zatopić się w ich morskim spojrzeniu, całkowicie zapominając o
reszcie. Nie tylko pozwalałeś mi na to. Rozpromieniałeś się, kiedy będąc lekko
otumanionym, powtarzałam, że masz cudowne tęczówki. Cieszyłem się twoim
szczęściem, bo gdy coś Cię radowało, ja również się uśmiechałem. Niekiedy
jednak miałeś gorsze dni, a wówczas czułem się, jakbym mógł zniknąć z
powierzchni ziemi, aby tylko nie widzieć więcej tego smutku wymalowanego na
Twojej twarzy. Do czasu.
Pewnego dnia pojawił się
ktoś, kto sprawił, że całe moje szczęście roztrysnęło się niczym bańka mydlana.
Niespodziewanie zostałem odsunięty na dalszy tor. Z początku próbowałem
walczyć, nie poddawałem się, uparcie broniąc swego. Jednak była to żmudna
bitwa, bo za każdym razem przegrywałem i kończyłem gorzej niż ostatnim razem.
Upadałem na ziemie, brudząc się popełnionymi błędami oraz niepotrzebnymi
szansami. W jednym momencie wszystko się zepsuło. Cały wszechświat jak gdyby
stał się mniejszy, skupiając cała swoją uwagę na tym, czego mieć nie mogłem.
Słońce nie świeciło już tak samo mocno, gwiazdy nieco wyblakły, świeże
powietrze wydało się być zanieczyszczone. Deszcz nie był w stanie zmyć bólu,
który uparcie odczuwałem. Noc mogła mnie ochronić pod osłoną ciemności, pomóc
poczuć się lepiej, lecz nie stało się tak. Nawet wówczas męczyły mnie koszmary,
jeśli tylko udało mi się zasnąć, bo zazwyczaj przez te godziny leżałem i
rozmyślałem, zmęczony bezsennością.
Wiem, że nie chciała źle,
miłość nie wybiera. Po prostu się zakochała, na moje nieszczęście z
wzajemnością. Nie widziałeś świata poza nią, podczas gdy moim światem byłeś Ty.
Śmiałeś się z jej żartów, podczas gdy ja pragnąłem być tym, który Cię rozbawi.
Patrzyłeś na nią z uczuciem nie mniejszym niż to, którym obdarzałem Cię ja.
Robiłeś z nią wszystko to, czego ja nigdy nie mogłem dostać. Oczy zapełniały
się łzami, gdy widziałem, że całkowicie o mnie zapomniałeś. Kiedyś zapytany o
Harrego Stylesa, odpowiedziałbyś, że to Twój najlepszy przyjaciel, ktoś z kim
chcesz spędzić resztę życia, osoba poprawiająca Ci humor, a jednocześnie
doprowadzająca do płaczu. Jednak teraz niezainteresowany tematem, stwierdzisz,
że to kolega z zespołu.
Zdajesz sobie sprawę, jak
bardzo to bolało? Jakie cierpienie przechodziłem, gdy moje serce krwawiło jakby
przecinane milionami noży. Znajdując miejsce, gdzie nikogo nie było, krzyczałem.
Wyrzucałem z siebie wszystko co czułem, żeby tylko pozbyć się tego uczucia.
Niestety, żadnych rezultatów. Z bezsilności w końcu sięgnąłem po żyletkę.
Czasami dociskałem ją do skóry i powoli po niej przejeżdżałem, sycząc, gdy
ostry ból przechodził po ciele niczym prąd. Jednak nawet okaleczanie się nic mi
nie dało. Serce nadal paskudnie poranione, dawało o sobie znaki. Nie było
zupełnie niczego, co mogłoby przynieść choć chwilową ulgę. Lecz nie to bolało
najbardziej. Nikt mi nie pomógł, gdyż tak naprawdę nikogo to nie obchodziło.
Pogodziłem się z tym, że jestem ignorowany przez innych, ale widząc obojętność
z twojej strony, roztrzaskiwałem się na małe kawałeczki. Kompletnie o mnie
zapomniałeś, czyż nie? Nie mam Ci za złe, że tak bardzo się nią zaabsorbowałeś.
Właściwie to nie ty zawiniłeś, ale ja. Zakochałem się, a wiem, że nie
powinienem, nie w Tobie. Ignorowałem pierwsze oznaki, kiedy zacząłeś mi się
podobać, przez co nie zauważyłem, jak w zupełności zatraciłem się w tym
uczuciu. To był największy błąd.
Wyobraźnia ludzka nie zna
granic, o czym przekonałem się na własnej skórze. Zdając sobie sprawę, że
największe marzenia nigdy chociaż w połowie nie zetkną się z rzeczywistością,
wciąż miałem nadzieję. W ostatkach rozbitego serca nadal łudziłem się, że Bóg w
końcu się nade mną zlituje i pozwoli poczuć iskierkę szczęścia. Jak zapewne się
domyślasz, nie stało się tak. Każdego dnia było coraz gorzej, bo czułem coraz
więcej. W głowie widniały obrazy oraz niemożliwe do spełnienia sytuacje.
Widziałem jak przychodzisz do pokoju i mówisz, że masz dość mojego cierpienia,
że kochasz mnie bezwarunkowo. Niemal czułem Twój dotyk, gdy łapałeś mnie za
rękę. Przechodziły mnie dreszcze, kiedy szeptałeś, abym usłyszał tylko ja. To
wszystko sprawiło, że cierpiałem jeszcze bardziej. Widzisz? Kolejny raz
zawiniłem. Ponieważ nastawiłem się, że pewnego dnia wszystko obróci się o sto
osiemdziesiąt stopni i znów wywoła uśmiech na mojej twarzy.
Byłeś miłością mojego życia.
Odczuwałem to w każdej komórce na całym ciele, w każdym unerwionym miejscu. To
uczucie paraliżowało mnie, osłabiało, sprawiało, że podejmowałem decyzje
sprzeczne z samym sobą. Byłem w stanie zrobić dla ciebie wszystko. Dlaczego
tego nie widziałeś? A może po prostu nie chciałeś tego zobaczyć, bo wiedziałeś,
że wiązałyby się z tym konsekwencje, których się bałeś. Co strach jest w stanie
zrobić z człowiekiem, prawda? Kompletnie zapominamy o zdrowym rozsądku,
przysłaniamy słuszne decyzje błędnymi wyborami, uciekamy od problemów. Robimy
to wszystko, zapominając, że nie jesteśmy sami, że to, co postanowiliśmy może
zranić drugiego człowieka.
Oddaliliśmy się od siebie
na tyle, iż nie byłem w stanie zrozumieć, co dokładnie czujesz. Jednak mogę
wytłumaczyć Ci moje postępowanie. Bałem się tego, jak zareagujesz na wieść, że czuję do Ciebie
coś więcej niż tylko braterską troskę. Trzęsłem się, gdy wyobraźnia podsuwała
mi obrazy Twojej reakcji. Byłoby lepiej gdybym po prostu z Tobą porozmawiał,
zamiast dusić w sobie wszystko i wybierać łatwiejszą drogę. Ucieczkę. Tak,
Louis, jestem tchórzem. Bo widzisz, nawet kiedy było między nami dobrze, nie
potrafiłem wykrzesać z siebie ani słowa na ten temat. Lęk zawładnął całym
umysłem, przysłonił mgłą i pozwolił działać sercu. Och, to największa głupota z
możliwych, nie uważasz? Ten mięsień robi rzeczy całkowicie nieracjonalne,
kieruje się uczuciami. Będąc tak beznadziejnie zakochanym, wybrałem drogę, o
której bałem się pomyśleć, przez tyle czasu, jednak ból przejął nade mną kontrolę.
W nocy niemo błagałem o
pomoc i dusiłem się ulewnym płaczem. Prosiłem, żebyś zauważył, zatroszczył się,
zainteresował. Gdy tylko nadchodził zmierzch, ja upadałem na kolana i modliłem
się, by słońce nareszcie zapłonęło prawdziwym światłem, księżyc oświetlił
przepełnioną smutkiem noc, aby szmaragdowe oczy uchyliły powieki i zobaczyły z
czym walczę od dwóch lat. Złudne nadzieje pozwalały mi poczuć chwilową radość,
wywołaną nierealistycznymi obrazami mojego chorego umysłu. Chwilę później
cierpienie zaczynało przejmować kontrolę nade mną i niemożliwymi sytuacjami,
które w jednej chwili, rozpływały się.
Louis, zdajesz sobie
sprawę, dlaczego to robię? Postaram się Ci wytłumaczyć, jeśli dotąd nie
zrozumiałeś. Kocham Cię. Nie mogę spojrzeć Ci w oczy i wypowiedzieć tych na
pozór łatwych słów. Nie potrafię, przepraszam. W pierwszej chwili sądziłem, że
jestem w stanie unieść jej ciężar, jednak ona mnie zmiażdżyła. Doprowadziła do
głębokiego załamania, nie mogłem podnieść się z ziemi. Próbowałem, przysięgam,
lecz ona szydziła ze mnie za każdym razem. Doskonale rozumiem z jakiego powodu
nagle o mnie zapomniałeś. Tobie również się to przytrafiło, ale pod nieco inna
postacią. Pokochała Cię urocza dziewczyna, której nie mogłeś się oprzeć,. Gdyż
miłość do niej była zbyt wielka. Przyznaj się przed samym sobą, że plany o
naszym nierozstawaniu się kompletnie wyleciały Ci z głowy. Wiem, moje miejsce
zastąpiła ona. Jeszcze raz powtarzam, nie mam Ci tego za złe, jeżeli tak
sądzisz. Ja po prostu także chciałem poczuć to świdrujące uczucie, gdy miłość
mojego życia rzuca mi się w ramiona. Obiecuje, że nigdy mnie nie opuści.
Każdy człowiek pragnie tego, co jest mu
zabronione. Posmakowanie zakazanego owocu nie okazało się dobre w moim
przypadku. Wziąłem zdecydowanie za dużo. Gdy tylko moje myśli popłynęły w
kierunku tego, że może kiedyś odwzajemnisz miłość swojego przyjaciela,
załamałem się, zdając sobie sprawę, że to nigdy się nie stanie. Męczyłem się z
każdym kolejnym dniem, obserwując jak niegdyś cały mój świat, teraz należy do kogoś
innego.
Zapomniałeś o mnie na tak
ogromną skalę, że umknęło ci nawet to, iż kiedyś się przyjaźniliśmy. Byłem
całkowicie zdezorientowany, gdy przeprosiłeś mnie i obiecałeś nigdy nie
popełniać tego samego błędu. Trwać przy moim boku. Uwierzyłem ci, kolejny raz
obdarzyłem Cię zaufaniem. Niewiele mięło czasu, a znów jestem tym, który
powinien udać się do lekarza po pomoc. Znowu nie znaczę nic. Twoje zmiany
nastrojów pozwalały mi uwierzyć, że będzie lepiej. Zawodziłem się za każdym
razem, nie było wyjątku. Skoro mnie nienawidzisz, to dlaczego często dawałeś mi
do zrozumienia, że więź między nami nadal trwa? Pękła już dawno. Oboje znaleźliśmy
się na osobnych brzegach, a dzielący nas ocean posiadał za wysokie fale, aby go
przepłynąć. Tyle razy próbowałem, ile razy topiłem się na dnie. Lecz za każdym
razem powracałem, unosiłem się na powierzchnię, choć w większości przypadków
tego nie chciałem.
Wiem, że jest Ci lepiej
beze mnie. Zdjąłem z Twoich pleców balast, który cały czas ciążył i nie
pozwalał Ci do końca cieszyć się tym, co masz. Zapomnij o mnie, proszę. Jesteś
szczęśliwy razem z dziewczyną, która może dać ci to, czego ja nigdy nie mogłem.
Masz wspaniałą rodzinę oraz przyjaciół, którzy są dla Ciebie niczym bracia.
Tworzysz muzykę, wiem, ze zawsze tego pragnąłeś. Wyrzuć z serca niepotrzebnego
chłopaka o kręconych włosach, który błądził i nie mógł odnaleźć swojego miejsca
na ziemi. Ty to zrobiłeś, więc przestań przejmować się tymi, którzy są
zagubieni. W miłości najważniejsze jest szczęście tej drugiej osoby. Tylko w
taki sposób mogę Cię nim obdarzyć. Usunąć się w cień, odejść spod przeszywającego spojrzenia błękitnych
tęczówek. Wymarz mnie z pamięci. Wyrwij wszystkie kartki związane z moją osoba
z książki opisującej Twoją egzystencje. Porzuć rozdział zwany „Harry Styles” i
daj ponieść się temu, co na ciebie czeka. Masz przed sobą wspaniałe życie,
proszę nie zmarnuj go. Śmiej się, płacz, kochaj, żyj. Ja jestem teraz u góry i
nadal czujkę do Ciebie to samo, co wcześniej. Chciałbym, abyś czuł w sobie moją
miłość, lecz zapomniał, że to ja Cię nią obdarowuję. Przepraszam, jeśli
kiedykolwiek Cię skrzywdziłem, wiesz, że tego nie chciałem. Czuwam nad Tobą tam
u góry i mam nadzieję, że w najbliższej przyszłości się nie spotkamy. Jesteś
miłością mojego życia.
Na
zawsze,
Harry
ehhh...ale mi szkoda Hazzy :'(
OdpowiedzUsuńehhh...ale mi szkoda Hazzy :'(
OdpowiedzUsuńPopłakał się przy vzytabiu tego listu.. Wiem że to może być już koniec Harry'ego ale mam nadzieję że jednak Lou go uratuje.. <3
OdpowiedzUsuńProszę, nie zabijaj Harry'ego :( Mam nadzieję, że będzie happy end.
OdpowiedzUsuńNie moge pojąć, jak to możliwe, że potrafisz tak pięknie wszystko opisywać. Dobierasz te wszystkie słowa w taki wspaniały sposób. Tak starsznie przyjemnie się to czyta. Masz niesamowity talent, normalnie nie mogę tego opisać. Jak ty to robisz? Tyle tych słów, wszystko pięknie opisane. Nic się nie powtarza. Po prostu jestem w szoku. Możesz pisać książkę, na serio. Według mnie powinnaś iść dalej tym kierunkiem, wydaj książkę I PISZĘ TO CAŁKIEM SERIO. Nie chodzi mi tylko o to, ze podoba mi się historia bo jest Larry. Twój styl pisania jest po prostu genialny. Coś fenomenalnego. Te porównania do oceanu itp. itd. JESTEM POD O-G-R-O-M-N-Y-M WRAŻENIEM. Trzymaj się. Wróżę ci wspaniałą karierę pisarki. Trzymam kciuki :*
O BOŻE!!! :""C RYCZE JAK GŁUPIA.. jesteś mi winna dwie paczki chusteczek
OdpowiedzUsuń