“While your smile disappears, I’m bleeding.”
Szmaragd jego tęczówek
wypalał mnie od środka, a bijący od nich blask sprawiał, że moje tętno
przyspieszało. Były zupełnie jak ocean. Czasem radosne i spokojne, niekiedy
jednak burzliwe i przepełnione złością. W tej chwili spoglądały na mnie z przerażeniem.
Nie mogłem doszukać się w nich tej wesołej iskry. Dlaczego to zawsze jest moja
wina? Dlaczego właśnie ja wprawiam go w tak okropny nastrój? Dlaczego musiałem
się w nim zakochać bez pamięci, niszcząc tym naszą wspaniałą przyjaźń? Czy to
ja stłamsiłem szczęśliwą naturę tego chłopaka jednocześnie sprawiając, że
przestał się przejmować? A może on wciąż jest taki sam tylko ja zmieniłem się
tak bardzo, że nie potrafię tego zauważyć? Tak wiele pytań, jednak na żadne z
nich nie znałem odpowiedzi.
Przestałem spekulować w
momencie, w którym Lou lekko drgnął. To, co miało się stać panicznie mnie
przerażało. Wolałbym wciąż krwawić pośród odłamków szkła, niż dowiedzieć się
jaka będzie jego reakcja. Chciałem odegnać od siebie przyszłość, lecz było to
niemożliwe. Jedyne, co byłem w stanie zrobić, to nieruchomo przyglądać się
poczynaniom chłopaka.
Brunet przeniósł wzrok z moich
tęczówek na zakrwawioną rękę. Przyglądał jej się przez chwilę zez zmarszczonym
czołem. Jego uwagę przykuła zniszczona fotografia. Wiedziałem, że w końcu
zorientuje się, co zostało na niej uwiecznione. Przez jego twarz przewinęło się
wiele emocji, od zdziwienia, po złość. Zapewne teraz zastanawiał się, co
przyczyniło się do tego, co zrobiłem. Przez chwilę uważnie przyglądałem się
mimice jego twarzy, starając się dowiedzieć czy już zorientował się, że za ten
cały bałagan odpowiada miłość. Najwyraźniej jedynie mi się wydawało, że dobrze
go znam, ponieważ nie potrafiłem rozszyfrować o czym chłopak pomyślał. Szok
całkowicie mnie sparaliżował.
Pierwszy krok
Mógłby wykrzyczeć mi teraz w twarz jak bardzo mnie
nienawidzi, lecz ja wciąż siedziałbym skamieniały niczym posąg. Łzy na moich
policzkach już dawno wyschły. Cieszył mnie ten fakt, gdyż nie chciałem
pokazywać chłopakowi jak bardzo słaby się stałem.
Drugi krok
Był coraz bliżej. W salonie można było usłyszeć jak
głośno bije moje serce. Wykonywało nierytmiczne, przyspieszone uderzenia.
Trzeci krok
Louis stał już pośród szkła. Był tak blisko, że
mogłem poczuć zapach jego niesamowitych perfum. Były dla mnie niczym heroina
dla narkomana. Zresztą sama jego obecność mnie uzależniała. Niemalże czułem
jego oddech na swojej skórze. Byłbym bardzo wdzięczny, mogąc się teraz
wykrwawić. Na śmierć. Tak, aby nie musieć obserwować tej chorej sytuacji.
Czwarty krok
Ruch ręki. Zniknięcie fotografii sprzed moich oczu.
Po dokładnym obejrzeniu jej, brunet zrobił się jeszcze bardziej zły. Spojrzał
na mnie przenikliwie. Pytający niemo wzrok przepełniony był niezrozumieniem. W
kącikach moich oczu znów zaległy łzy. Chłopak przewiercał mnie spojrzeniem do
podłogi. Znów to uczucie. Nie byłem wstanie poruszyć żadną częścią ciała. Jego
wzrok był jak rentgen, który dokładnie mnie prześwietlał. Louis westchnął ze zrezygnowaniem
widząc, że najwyraźniej nie zamierzam mu odpowiedzieć. Mimo to, zdawałem sobie
sprawę, że jego złość jeszcze nie minęła. Tylko czekałem na wybuch gniewu,
który zapewne miał niedługo nastąpić.
- Dlaczego? –Jego głos
rozniósł się jak echo po pustym pokoju. To pytanie jedynie utwierdziło mnie w
fakcie jak głupi byłem, dając się ponieść emocjom w taki sposób. Nie
zamierzałem podać mu prawdziwego powodu, gdyż z pewnością wolałby usłyszeć
kłamstwo. Prawda brzmiałby tak: „Jak mogłem patrzeć na zdjęcie, przez które
zamykam się w sobie i płaczę nocami? Fotografię sprawiającą, że czuję jakby
ktoś wyrywał mi serce z piersi. Tracę nadzieję, a jedyne co teraz czuję to
cholerna zazdrość.” Przykro mi Lou, ale nie jestem w stanie ci tego powiedzieć.
Nie chcę cię zranić, choć ty robisz to każdego dnia.
Zachować milczenie czy
wymyślić kłamstwo, po którym od razu się zorientuje, że nie mówię prawdy?
Pierwsza opcja była zdecydowanie łatwiejsza. Było we mnie tyle sprzecznych
emocji, iż miałem wrażenie, że zaraz wybuchnę. Wyrzucę z siebie wszystko, co od
roku staram się ukryć.
Moje ciało zaczęło
niebezpiecznie drżeć. Bałem się łez, które mogły wyjawić wszystko. Użyłem całej
siły woli, a by poruszyć prawa ręką. Miałem wokół siebie tyle szkła, że nawet
nie musiałem szukać. Nabiłem jeden z kawałków na palec, czując jak jego ostra
krawędź przebija skórę. Miałem nadzieje, iż ból fizyczny pozbawi mnie potrzeby
rozładowania emocji. Powstrzymałem się przed głośnym syknięciem, kiedy poczułem
jak krew boleśnie wypływa z poranionego już doszczętnie opuszka.
- Harry, co się z tobą
dzieje? - Nie krzyczał, ale w jego głosie mogłem wyczuć lekką pretensję. To
pytanie nieco zbiło mnie z tropu. Byłem pewien, że już sobie odpuścił. Nie
odważyłem się na niego spojrzeć. Prawdopodobnie gdybym zatracił się w tych
niebieskich tęczówkach, z moich ust wypłynęłaby odpowiedź na każde jego
pytanie. Nie mogłem do tego dopuścić, więc z uporem wpatrywałem się w próg
drzwi, który Lou niedawno opuścił. Błagam, odejdź. Dlaczego, kiedy chcę, abyś
przy mnie był, ciebie brakuje, zaś gdy proszę, żebyś po prostu odpuścił, ty nie
dajesz za wygraną? Chociaż raz wszystkiego nie utrudniaj.
Gdybyś tylko wiedział jak
ciężko jest nosić takie uczucie w sercu. Jest zbyt wielkie, aby je udźwignąć.
Staram się każdego dnia, lecz ty tego nie widzisz. Albo po prostu udajesz, nie
zdjąć sobie sprawy jak bardzo mnie to rani. Chłopak musiał być już bardzo
zirytowany, bo usłyszałem jak głośno wciąga powietrze, starając się uspokoić.
Śmiało Lou, nakrzycz na mnie, wyzywaj. Ja i tak będę cię kochał, mocniej niż
jest to w ogóle możliwe. To uczucie jedynie się pogłębia, nie słabnie.
- Krwawisz, Harry. – Chłopak
zaczął rozglądać się dookoła, nie wiedząc co zrobić. Chwilę mi się przyglądał
jakby oczekiwał odpowiedzi. W końcu odpuścił i wyszedł z pokoju z głośnym
westchnięciem.
Życie nie jest tak kolorowe
jak wydawało nam się w dzieciństwie. Kiedyś oglądając bajki byliśmy pewni, że
tak właśnie nasza przyszłość będzie wyglądać. Ciężko jest teraz być
szczęśliwym, udaje się to tylko nielicznym. Mnie się nie powiodło. Szara
rzeczywistość przytłaczała mnie coraz bardziej. Z każdym dniem jest gorzej. Ból
nigdy nie odchodzi, a jedynie się potęguje. Licznik dziennego cierpienia
wzrasta i z pewnością jego wynik jest już ponad normę. Coraz częściej
utwierdzam się w przekonaniu, że życie nie ma sensu. Moja egzystencja nie
należy do tych radosnych. Jestem pewien, że kiedyś tak było. W takim razie co
się zmieniło?
Ranną dłonią kontynuowałem
zgarnianie szkła, będąc myślami daleko stąd. Nawet nie zorientowałem się, kiedy
wszystkie ostre odłamki znalazły się w jednym miejscu, a moja ręka sunęła po
podłodze zostawiając za sobą ślady krwi. Przez chwilę przyglądałem im się be
większego zainteresowania, jednak szybko otrząsnąłem się z szoku. Czerwone
smugi z podłogi wytarłem ścierką, zaś pozostałości po ramce wyrzuciłem do
kosza. Rozejrzałem się po pokoju, mając nadzieję, że to już wszystko. Myliłem
się. W słońcu zalśnił ostatni kawałek szkła. Wziąłem go do ręki, obracając
kilkakrotnie, następnie wbijając mocniej w skórę. Jego ostre krawędzie raniły
moje palce, z których znów zaczęła wyciekać ciemnoczerwona ciecz. Przyglądałem
się temu widokowi z fascynacją. Kropelki krwi tak wspaniale kontrastowały z
moją bladą skórą. Ostatni raz obejrzałem szkiełko uważnie, po czym wyrzuciłem
je do śmietnika. Byłem pewnie, że moja przygoda z ostrymi przedmiotami się
jeszcze nie skończyła, lecz dopiero rozpoczęła.
* Prosimy o krótki komentarz od każdego czytelnika. Wystarczy jedno słowo. To dla Was chwila, a nam daje ogromną radość i motywację do pisania :)
** Prosimy o zaglądanie od czasu do czasu do zakładki 'informacje' :)
*** Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach koniecznie napiszcie swojego twittera w zakładce 'kontakt i powiadomienia'. W przeciwnym razie będziemy pomijać.
* Prosimy o krótki komentarz od każdego czytelnika. Wystarczy jedno słowo. To dla Was chwila, a nam daje ogromną radość i motywację do pisania :)
** Prosimy o zaglądanie od czasu do czasu do zakładki 'informacje' :)
*** Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach koniecznie napiszcie swojego twittera w zakładce 'kontakt i powiadomienia'. W przeciwnym razie będziemy pomijać.
ale zajebisty *.*
OdpowiedzUsuńbardzo dobrze się czyta, ma swój klimat i jest wciągające, jedyne co mi się nie podoba to idea samookaleczania się, ktora znajduje się niestety w wielu opowiadaniach o Larrym..
OdpowiedzUsuńMy również przez rozpoczęciem pisania "Give Me Love" czytałyśmy wiele opowiadań o Larry'm i zdajemy sobie sprawę, że samookaleczanie jest dość popularne. W naszym opowiadaniu nie będzie ono odgrywało największej roli. Chciałyśmy jedynie w ten sposób pokazać jak bardzo Harry cierpi.
UsuńPiękne! Wręcz doskonałe! ♡
OdpowiedzUsuńKocham sposób i styl w jakim to wszystko jest napisane. Takie tajemniecze.. Bardzo mi się podoba, dawno nie czytałam czegoś tak zajebistego. Samookaleczanie.. jest to dość czę sty motyw ale wykorzystywany w różny sposób, jestem ciekawa jak odniesie się to do dalszych losów tej dwójki. Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział i życzę jak najwięcej weny przypisaniu tego cuda!! <3
OdpowiedzUsuńTylko niech on się więcej nie rani... Proszę ;(
OdpowiedzUsuńCudowny
OdpowiedzUsuńBrak słów po prostu *_*
OdpowiedzUsuńo kurcze...
OdpowiedzUsuńświetny rozdział :)
Świetny rozdział! ♥ Czekam na następny :)) xx
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://youliveyyourdreams69.blogspot.com/
Matko, kocham waszą historię!! Ten blog wygrywa! Jeden z dwóch moich ulubionych <3
OdpowiedzUsuńWciąga i to bardzo, z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy dziewczyny *o*
@Zuuzaq