niedziela, 3 marca 2013

Second Chapter "Give me love"




“While your smile disappears, I’m bleeding.”




Szmaragd jego tęczówek wypalał mnie od środka, a bijący od nich blask sprawiał, że moje tętno przyspieszało. Były zupełnie jak ocean. Czasem radosne i spokojne, niekiedy jednak burzliwe i przepełnione złością. W tej chwili spoglądały na mnie z przerażeniem. Nie mogłem doszukać się w nich tej wesołej iskry. Dlaczego to zawsze jest moja wina? Dlaczego właśnie ja wprawiam go w tak okropny nastrój? Dlaczego musiałem się w nim zakochać bez pamięci, niszcząc tym naszą wspaniałą przyjaźń? Czy to ja stłamsiłem szczęśliwą naturę tego chłopaka jednocześnie sprawiając, że przestał się przejmować? A może on wciąż jest taki sam tylko ja zmieniłem się tak bardzo, że nie potrafię tego zauważyć? Tak wiele pytań, jednak na żadne z nich nie znałem odpowiedzi.
Przestałem spekulować w momencie, w którym Lou lekko drgnął. To, co miało się stać panicznie mnie przerażało. Wolałbym wciąż krwawić pośród odłamków szkła, niż dowiedzieć się jaka będzie jego reakcja. Chciałem odegnać od siebie przyszłość, lecz było to niemożliwe. Jedyne, co byłem w stanie zrobić, to nieruchomo przyglądać się poczynaniom chłopaka.
Brunet przeniósł wzrok z moich tęczówek na zakrwawioną rękę. Przyglądał jej się przez chwilę zez zmarszczonym czołem. Jego uwagę przykuła zniszczona fotografia. Wiedziałem, że w końcu zorientuje się, co zostało na niej uwiecznione. Przez jego twarz przewinęło się wiele emocji, od zdziwienia, po złość. Zapewne teraz zastanawiał się, co przyczyniło się do tego, co zrobiłem. Przez chwilę uważnie przyglądałem się mimice jego twarzy, starając się dowiedzieć czy już zorientował się, że za ten cały bałagan odpowiada miłość. Najwyraźniej jedynie mi się wydawało, że dobrze go znam, ponieważ nie potrafiłem rozszyfrować o czym chłopak pomyślał. Szok całkowicie mnie sparaliżował.

Pierwszy krok

Mógłby wykrzyczeć mi teraz w twarz jak bardzo mnie nienawidzi, lecz ja wciąż siedziałbym skamieniały niczym posąg. Łzy na moich policzkach już dawno wyschły. Cieszył mnie ten fakt, gdyż nie chciałem pokazywać chłopakowi jak bardzo słaby się stałem.

Drugi krok

Był coraz bliżej. W salonie można było usłyszeć jak głośno bije moje serce. Wykonywało nierytmiczne, przyspieszone uderzenia.

Trzeci krok

Louis stał już pośród szkła. Był tak blisko, że mogłem poczuć zapach jego niesamowitych perfum. Były dla mnie niczym heroina dla narkomana. Zresztą sama jego obecność mnie uzależniała. Niemalże czułem jego oddech na swojej skórze. Byłbym bardzo wdzięczny, mogąc się teraz wykrwawić. Na śmierć. Tak, aby nie musieć obserwować tej chorej sytuacji.

Czwarty krok

Ruch ręki. Zniknięcie fotografii sprzed moich oczu. Po dokładnym obejrzeniu jej, brunet zrobił się jeszcze bardziej zły. Spojrzał na mnie przenikliwie. Pytający niemo wzrok przepełniony był niezrozumieniem. W kącikach moich oczu znów zaległy łzy. Chłopak przewiercał mnie spojrzeniem do podłogi. Znów to uczucie. Nie byłem wstanie poruszyć żadną częścią ciała. Jego wzrok był jak rentgen, który dokładnie mnie prześwietlał. Louis westchnął ze zrezygnowaniem widząc, że najwyraźniej nie zamierzam mu odpowiedzieć. Mimo to, zdawałem sobie sprawę, że jego złość jeszcze nie minęła. Tylko czekałem na wybuch gniewu, który zapewne miał niedługo nastąpić.
- Dlaczego? –Jego głos rozniósł się jak echo po pustym pokoju. To pytanie jedynie utwierdziło mnie w fakcie jak głupi byłem, dając się ponieść emocjom w taki sposób. Nie zamierzałem podać mu prawdziwego powodu, gdyż z pewnością wolałby usłyszeć kłamstwo. Prawda brzmiałby tak: „Jak mogłem patrzeć na zdjęcie, przez które zamykam się w sobie i płaczę nocami? Fotografię sprawiającą, że czuję jakby ktoś wyrywał mi serce z piersi. Tracę nadzieję, a jedyne co teraz czuję to cholerna zazdrość.” Przykro mi Lou, ale nie jestem w stanie ci tego powiedzieć. Nie chcę cię zranić, choć ty robisz to każdego dnia.
Zachować milczenie czy wymyślić kłamstwo, po którym od razu się zorientuje, że nie mówię prawdy? Pierwsza opcja była zdecydowanie łatwiejsza. Było we mnie tyle sprzecznych emocji, iż miałem wrażenie, że zaraz wybuchnę. Wyrzucę z siebie wszystko, co od roku staram się ukryć.
Moje ciało zaczęło niebezpiecznie drżeć. Bałem się łez, które mogły wyjawić wszystko. Użyłem całej siły woli, a by poruszyć prawa ręką. Miałem wokół siebie tyle szkła, że nawet nie musiałem szukać. Nabiłem jeden z kawałków na palec, czując jak jego ostra krawędź przebija skórę. Miałem nadzieje, iż ból fizyczny pozbawi mnie potrzeby rozładowania emocji. Powstrzymałem się przed głośnym syknięciem, kiedy poczułem jak krew boleśnie wypływa z poranionego już doszczętnie opuszka.
- Harry, co się z tobą dzieje? - Nie krzyczał, ale w jego głosie mogłem wyczuć lekką pretensję. To pytanie nieco zbiło mnie z tropu. Byłem pewien, że już sobie odpuścił. Nie odważyłem się na niego spojrzeć. Prawdopodobnie gdybym zatracił się w tych niebieskich tęczówkach, z moich ust wypłynęłaby odpowiedź na każde jego pytanie. Nie mogłem do tego dopuścić, więc z uporem wpatrywałem się w próg drzwi, który Lou niedawno opuścił. Błagam, odejdź. Dlaczego, kiedy chcę, abyś przy mnie był, ciebie brakuje, zaś gdy proszę, żebyś po prostu odpuścił, ty nie dajesz za wygraną? Chociaż raz wszystkiego nie utrudniaj.
Gdybyś tylko wiedział jak ciężko jest nosić takie uczucie w sercu. Jest zbyt wielkie, aby je udźwignąć. Staram się każdego dnia, lecz ty tego nie widzisz. Albo po prostu udajesz, nie zdjąć sobie sprawy jak bardzo mnie to rani. Chłopak musiał być już bardzo zirytowany, bo usłyszałem jak głośno wciąga powietrze, starając się uspokoić. Śmiało Lou, nakrzycz na mnie, wyzywaj. Ja i tak będę cię kochał, mocniej niż jest to w ogóle możliwe. To uczucie jedynie się pogłębia, nie słabnie.
- Krwawisz, Harry. – Chłopak zaczął rozglądać się dookoła, nie wiedząc co zrobić. Chwilę mi się przyglądał jakby oczekiwał odpowiedzi. W końcu odpuścił i wyszedł z pokoju z głośnym westchnięciem.
Życie nie jest tak kolorowe jak wydawało nam się w dzieciństwie. Kiedyś oglądając bajki byliśmy pewni, że tak właśnie nasza przyszłość będzie wyglądać. Ciężko jest teraz być szczęśliwym, udaje się to tylko nielicznym. Mnie się nie powiodło. Szara rzeczywistość przytłaczała mnie coraz bardziej. Z każdym dniem jest gorzej. Ból nigdy nie odchodzi, a jedynie się potęguje. Licznik dziennego cierpienia wzrasta i z pewnością jego wynik jest już ponad normę. Coraz częściej utwierdzam się w przekonaniu, że życie nie ma sensu. Moja egzystencja nie należy do tych radosnych. Jestem pewien, że kiedyś tak było. W takim razie co się zmieniło?
Ranną dłonią kontynuowałem zgarnianie szkła, będąc myślami daleko stąd. Nawet nie zorientowałem się, kiedy wszystkie ostre odłamki znalazły się w jednym miejscu, a moja ręka sunęła po podłodze zostawiając za sobą ślady krwi. Przez chwilę przyglądałem im się be większego zainteresowania, jednak szybko otrząsnąłem się z szoku. Czerwone smugi z podłogi wytarłem ścierką, zaś pozostałości po ramce wyrzuciłem do kosza. Rozejrzałem się po pokoju, mając nadzieję, że to już wszystko. Myliłem się. W słońcu zalśnił ostatni kawałek szkła. Wziąłem go do ręki, obracając kilkakrotnie, następnie wbijając mocniej w skórę. Jego ostre krawędzie raniły moje palce, z których znów zaczęła wyciekać ciemnoczerwona ciecz. Przyglądałem się temu widokowi z fascynacją. Kropelki krwi tak wspaniale kontrastowały z moją bladą skórą. Ostatni raz obejrzałem szkiełko uważnie, po czym wyrzuciłem je do śmietnika. Byłem pewnie, że moja przygoda z ostrymi przedmiotami się jeszcze nie skończyła, lecz dopiero rozpoczęła.



* Prosimy o krótki komentarz od każdego czytelnika. Wystarczy jedno słowo. To dla Was chwila, a nam daje ogromną radość i motywację do pisania :)
** Prosimy o zaglądanie od czasu do czasu do zakładki 'informacje' :)
*** Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach koniecznie napiszcie swojego twittera w zakładce 'kontakt i powiadomienia'. W przeciwnym razie będziemy pomijać.

11 komentarzy:

  1. bardzo dobrze się czyta, ma swój klimat i jest wciągające, jedyne co mi się nie podoba to idea samookaleczania się, ktora znajduje się niestety w wielu opowiadaniach o Larrym..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My również przez rozpoczęciem pisania "Give Me Love" czytałyśmy wiele opowiadań o Larry'm i zdajemy sobie sprawę, że samookaleczanie jest dość popularne. W naszym opowiadaniu nie będzie ono odgrywało największej roli. Chciałyśmy jedynie w ten sposób pokazać jak bardzo Harry cierpi.

      Usuń
  2. Kocham sposób i styl w jakim to wszystko jest napisane. Takie tajemniecze.. Bardzo mi się podoba, dawno nie czytałam czegoś tak zajebistego. Samookaleczanie.. jest to dość czę sty motyw ale wykorzystywany w różny sposób, jestem ciekawa jak odniesie się to do dalszych losów tej dwójki. Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział i życzę jak najwięcej weny przypisaniu tego cuda!! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Tylko niech on się więcej nie rani... Proszę ;(

    OdpowiedzUsuń
  4. Brak słów po prostu *_*

    OdpowiedzUsuń
  5. o kurcze...
    świetny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział! ♥ Czekam na następny :)) xx
    Zapraszam do mnie: http://youliveyyourdreams69.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Matko, kocham waszą historię!! Ten blog wygrywa! Jeden z dwóch moich ulubionych <3
    Wciąga i to bardzo, z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy dziewczyny *o*
    @Zuuzaq

    OdpowiedzUsuń