"Hoping for the Best, but expecting the worst"
Zmrużyłem oczy, spoglądając przez szybę na zewnątrz.
Promienie słoneczne niemiłosiernie raziły mnie w oczy, co oznaczało, że
wieczorem zapomniałem zasłonić rolety. Powoli podniosłem się z łóżka,
podchodząc do okna. Już chciałem opuścić zasłony, jednak wystarczyło jedno
spojrzenie na zimowy poranek, żeby moja ręka zatrzymała się w powietrzu. Niczym
w transie otworzyłem balkonowe drzwi i wyszedłem na zimne kafelki. Nawet nie
zareagowałem, gdy moje gołe stopy zetknęły się z zamarznięta posadzką.
Wyciągnąłem palec, czując jak śnieg opada na jego opuszek, po chwili topniejąc.
Białe śnieżynki osadziły się na moich rzęsach, przysłaniając widok. Szczerze
mówiąc dawno nie widziałem tak zachwycającego poranka.
Musiało być bardzo wcześnie,
ponieważ słońce dopiero wychylało się zza linii horyzontu. Na tle lekko
zaróżowionego nieba odznaczały się złote promienie. Całe miasto pokryte było
lepkim, białym puchem, co tylko dopełniało nieziemskiego widoku. Wychyliłem się
zza balustrady, aby dokładniej przyjrzeć się panoramie miasta. Przez dłuższą chwilę podziwiałem wolno przesuwające
się wskazówki Big Ben'a. Przeniosłem wzrok na zaśnieżone ulice, na których nie
było żywego ducha. Cisza i spokój, to było to, czego teraz najbardziej
potrzebowałem. Przymknąłem powieki, napawając się wspaniałym momentem. Miałem
wrażenie, że mógłbym tu zamarznąć niczym lodowy posąg, lecz nikt by się
zorientował. Bo niby któż miałby to zrobić? Czy komukolwiek na mnie zależało?
Te pytania o jakiegoś czasu mąciły mi w głowie, sprawiając, że panował w niej
wieczny chaos.
Czułem pełną swobodę, kiedy byłem
uwolniony od tego całego zgiełku i dwudziesto-czterogodzinnej presji. Czasem
chciałbym móc odlecieć stąd jak najdalej, niczym ptak. One nic nie muszą,
właśnie tego brakuje. Przeświadczenia, iż jestem całkowicie wolny. Niestety, to
tylko irracjonalne marzenia. Gdybym mógł
je spełnić, już dawno by mnie tu nie było.
Z rozmyślań wybudziło mnie ciche
skrzypnięcie podłogi. Już po chwili usłyszałem, że ów osoba uchyla drzwi
balkonowe. „Kimkolwiek jesteś, odejdź. Daj mi spokój i pozwól się cieszyć
chwilą, których jest tak niewiele”. Jednakże moje nieme prośby nie zadziałały,
gdyż kilka sekund później poczułem ciężar czyjejś dłoni na ramieniu.
- Dawno nie widziałem cię takiego, Hazza…– usłyszałem cichy
głos za sobą. Moją szyję otulił ciepły oddech. Nie byłem przygotowany na
rozmowę z nim. Jeszcze nie teraz.
- Mam na myśli… szczęśliwego –
dodał - Nie stój tak na zimnie, Harry. Wracaj do pokoju – Chłopak zapewne w tej
chwili wwiercił we mnie spojrzenie, ale ja nadal stojąc z zamkniętymi
powiekami, nie widziałem tego, choć mimo wszystko czułem. Spodziewał się
jakiejś reakcji z mojej strony, ale ja nie byłem w stanie zdobyć się na
cokolwiek, gdyż aktualnie biłem się z myślami, wiedząc, że jeśli niczego nie
zrobię, zepsuję wszystko. Wziąłem kilka głębokich wdechów, starając się
otrzeźwić umysł.
- Liam – zacząłem – proszę,
zostaw mnie samego.
Chłopak zamiast wyjść, złapał mnie
za ramiona i odwrócił ku sobie. Spojrzałem w jego oczy przepełnione
współczuciem. Otoczył mnie silnymi ramionami, a ja wtuliłem twarz w zagłębienie
jego szyi i po prostu się rozpłakałem. Ostatnimi czasy nie umiałem zapanować
nad emocjami. Napad płaczu pojawiał się w najmniej odpowiednim momencie.
- Kochasz go? – Wyszeptał wprost
do mojego ucha.
- S-słucham? – Zapytałem drżącym
głosem wręcz niesłyszalnie. Chłopak po chwili odepchnął mnie od siebie na
długość wyciągniętych ramion i spojrzał głęboko w oczy.
- Odpowiedz. – Nie dawał za wygraną.
Moje ciało drżało, a przez głowę przelatywało tysiące myśli. Co powinienem
zrobić w tej sytuacji? Wciąż milczeć i czekać na reakcje przyjaciela mając
nadzieję, że domyśli się odpowiedzi?
Spojrzałem mu w oczy i upadłem
na kolana czując pod sobą zimny puch, który paraliżował moje ciało. Chłopak
momentalnie uklęknął na przeciwko mnie i wyszeptał ciche „przepraszam”. Chwycił
moje dłonie zbliżając do swoich ust i
delikatnie dmuchnął otulając je ciepłym powietrzem. Pomógł mi wstać i wejść do
środka.
- Harry… - zaczął – kochanie, nie
mogę patrzeć jak cierpisz. Z dnia na dzień stajesz się coraz słabszy. –
usłyszałem cichy szloch i dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że Liam płakał.
Uścisnąłem jego dłoń w pocieszającym geście i wysiliłem się na słaby uśmiech.
Przyglądałem się chłopakowi spod półprzymkniętych powiek.
Czujne spojrzenie brązowych oczu bacznie mnie obserwowało. Nie byłem w stanie
znieść tego niezrozumienia w orzechowych tęczówkach, więc odwróciłem głowę,
starając się na niego nie patrzyć. Niestety, źle zrobiłem, wybierając ten
sposób na odseparowanie się od niego, ponieważ po chwili poczułem się jeszcze
gorzej.
Znów zetknąłem się z tym lazurowym spojrzeniem. Przymknąłem
powieki, a po policzku spłynęła mi samotna łza. Po chwili na nowo poczułem
silne ramiona oplatające moje ciało i zostałem przyciągnięty do uścisku. Liam
gładził rękoma moje plecy i szeptał mi do ucha uspokajające słowa. Przestałem
się trząść. Pociągnąłem cicho nosem i odkleiłem się od przyjaciela. Przeze mnie
miał cały mokry podkoszulek. Tworzyłem usta, aby go za to przeprosić, ale
uniemożliwił mi to, przykładając dwa palce do moich spuchniętych warg.
Pogłaskał mnie po policzku i znów ulokował na mojej twarzy opiekuńcze
spojrzenie. Uśmiechnąłem się blado, widząc jak bardzo mu zależy. Nie powinien
się tak przejmować, a przynajmniej nie z mojego powodu. Gdyby nie ja, chłopak
nie miałby na policzkach śladów po łzach. Uczucie beznadziejności znów mnie
zaatakowało.
- Harry, dlaczego wciąż je trzymasz? – przerwał kojącą ciszę
krótkim pytaniem. Wiedziałem, co Liam miał na myśli. Chodziło mu o zdjęcie
stojące na szafce nocnej. Fotografia przedstawiała mnie i Louisa, szeroko uśmiechniętych i złączonych
w braterskim uścisku. Nie byłem w stanie go wyrzucić. Po prostu nie mogłem tego
zrobić. Nocami nazbyt często się w nie wpatrywałem, by się go pozbyć. Mimo
wszystko wiedziałem, że nie powinienem wciąż go trzymać. Podczas robienia
zdjęcia, światło odbiło się w taki sposób, że oczy Tomlinsona błyszczały się
jeszcze bardziej, zaś ich szafirowy odcień jedynie się pogłębił.
- Wracając do chwil, które już minęły, nie poczujesz się
szczęśliwszy – stwierdził chłopak, wpatrując się w to samo miejsce, co ja. –
Jedynie jeszcze bardziej zamkniesz się w sobie. Powinieneś się go pozbyć,
Harreh.
Gwałtownie
odwróciłem głowę w jego stronę, mrugając szybko oczyma. Czyżbym się
przesłyszał? Przecież to niemożliwe.
- Liam… - jęknąłem. Chłopak pogładził czule moje ramie.
- Coś się stało? – Spytał wystraszony. Zacząłem ciężko
oddychać. Nie wiem czy byłem w stanie mu to wyjaśnić. Głos uwiązł mi w gardle.
Zbyt dużo emocji było z tym związanych. Lecz jeśli się nie dowie o co chodzi,
może popełnić ten sam błąd, a ja tego nie zniosę. Potrząsnąłem głową, próbując
pozbyć się niechcianych myśli.
- Nie… to znaczy tak. Właściwie to tak. – Lekko zadrżałem i
zamknąłem oczy. - B-bo widzisz Liam, tylko on… tylko on mnie t-tak nazywał –
wyszeptałem na jednym wdechu. Udało się.
Jednak nie poczułem się lepiej, wręcz przeciwnie. Do chłopaka chyba nagle doszło
co powiedział, bo złapał się za usta i zamrugał szybko powiekami.
- O mój Boże, Harry, strasznie przepraszam! – W jego głosie
znów brzmiała ta nuta zmartwienia. Zacisnąłem dłoń na jego nadgarstku, wbijając
weń paznokcie. Chłopak syknął, ale nie
wyrwał ręki z mojego uścisku. Pozwolił mi wyzbyć się emocji, tym samym
zgadzając się na ból. Był niesamowitym przyjacielem. Dobrze, że go miałem.
Tylko czy potrafił mi pomóc? Zapewne nie. A tak bardzo tego potrzebowałem. Nie
oczekiwałem przecież nie wiadomo czego. Mógłbym oddać wszystkie zarobione
pieniądze, całą karierę, czy sławę. Nic z tych rzeczy się dla mnie nie liczyło,
nie potrzebowałem ich. Jedyne, czego pragnąłem, to te dobrze mi znane ramiona,
otulające moje ciało oraz dwa istotne słowa, których niestety nigdy nie było mi
dane usłyszeć.
- Błagam, pomóż mi. Ja już ledwo daję radę. – Żałosne prośby
sprawiły, że ciepłe spojrzenie Liama jeszcze bardziej zmiękło. Przejechał
kciukiem po moim mokrym od łez policzku. Nie wywołało to takich dreszczy jakie
czułem, kiedy Louie tak robił.
- Staram się, Haz, naprawdę. Jednak trudno jest jakkolwiek ci
pomóc, kiedy nie chcesz jej przyjąć.
Spuściłem
głowę, wpatrując się w czubki swoich bosych stóp. Więc nie mógł nic zrobić. Jak
zawsze się przeliczyłem. Zawiodłem się nie tylko na Liamie. Stało się tak
również z Louisem i jego obietnicami, które mi złożył. Mieliśmy być
przyjaciółmi aż po grób. Teraz jesteśmy jedynie współlokatorami oraz
wspólnikami w pracy. Nic więcej.
- Mimo wszystko mam pewien pomysł – odezwał się brunet, a ja
uniosłem głowę patrząc na niego z zaciekawieniem. – Kiedyś z pewnością by ci
się spodobał, ale nie wiem jak jest teraz. Uważam, zresztą pewnie nie tylko ja,
że powinieneś nieco odpocząć od stresu. Może… rozerwać się?
Uniosłem
brwi w geście niedowierzenia. Prychnąłem pod nosem, mając nadzieję, że żartuje.
Przecież nie mógł mówić poważnie!
- Chyba nie myślisz o jakiejś imprezie, prawda? – Rozgryzłem
go. Chłopak spojrzał na mnie nieśmiało, kiwając głową. Mój nastrój nagle uległ
zmianie z rozgoryczonego na zirytowanego.
- Harry, wiem co o tym sądzisz, ale przemyśl to. Nie uważasz,
że dobrze byłoby zapomnieć, chociażby na jeden dzień? Uwolnić się od problemów
zupełnie jak kiedyś? – W tym momencie zawrzał we mnie gniew. Niespodziewanie
zrobiło mi się gorąco. Jak on śmiał porównywać teraźniejszą sytuację do tej
sprzed roku?!
- To zupełnie co innego. – warknąłem. Wwierciłem w niego
wrogie spojrzenie. Jestem pewien, że gdyby wzrok mógł zabijać, Liam leżałby już
martwy. Chłopak odskoczył ode mnie, zdziwiony moim nagłym wybuchem złości. Po
chwili jednak, zdał sobie sprawę, że rzeczywiście źle postąpił mówiąc coś
takiego, bo ukrył twarz w dłoniach mrucząc ciche ‘przepraszam’.
Niezmiernie
się zdziwiłem jego reakcją. Sądziłem, że chłopak odpowie mi tym samym, jednak
zapomniałem z kim mam do czynienia. Liam nie był taki jak wszyscy. Kiedy już
coś mówił, oznaczało to, że poświęcił trochę czasu, zastanawiając się nad tym.
Dopiero wówczas to do mnie dotarło. Może zareagowałem zbyt gwałtownie? Co jeśli
brunet miał racje? Zacząłem w umyśle rozważać jego, z początku niemożliwy,
teraz jednak całkiem prawdopodobny pomysł. Zetknąłem się z większą ilością
plusów niż minusów, co oznaczało, że dziewiętnastolatek miał racje, a ja
jedynie się skompromitowałem. Ponownie zerknąłem na przyjaciela, który już
odsłonić twarz i przyglądał mi się przepraszająco. Poczułem się winny, że
sprawiłem, iż się zasmucił. Uśmiechnąłem się lekko, starając się nieco
załagodzić sytuację.
- Myślę… myślę, że możesz mieć rację – powiedziałem
spoglądając w jego śliczne tęczówki. – Uświadomiłem sobie, że to może być dobry
pomysł i chyba wybiorę się na tą imprezę.
Liam
promieniał. Na jego ustach pojawił się szczery uśmiech i już po chwili
przytulił mnie z całej siły.
- Bądź gotowy o 18 – poinformował mnie, po
czym wyszedł z pokoju. Zostałem sam. Zewsząd otaczała mnie dobijająca cisza.
Znów poczułem się niepotrzebny i przez nikogo niechciany. Słona woda po raz
kolejny wydostała się spod moich powiek. Wolno stawiając kroki podszedłem do
szafki, na której leżało zdjęcie moje i Lou. Ostrożnie pochwyciłem je w ręce i
umieściłem spojrzenie w naszych splecionych dłoniach. Na tamto miejsce spadł
jedna z wielu łez. Przyglądałem się je wędrówce przez szybkę zdjęcia. W tamtym
momencie wydarzenia z poprzedniego wieczoru wróciły ze zdwojoną siłą.
Fotografia, szafirowe oczy, szkło, krew. Moja uwaga skupiła się na tym
ostatnim. Przypomniałem sobie tą ulgę na widok czerwonej cieczy, wypływającej z
mojego poranionego nadgarstka. Użyłem całej siły woli, aby nie roztrzaskać tego
zdjęcia, tak jak poprzednie. Obiecałem sobie, że sytuacja z odłamkiem ramki się
już nie powtórzy. Mimo wszystko czułem palącą potrzebę doznania bólu
fizycznego, który zagłuszyłby to wewnętrzne cierpienie.
Z cichym westchnięciem odłożyłem fotografię na miejsce.
Powłócząc nogami, skierowałem się w stronę szafy i wyciągnąłem z niej ubrania. Czułem się jak chodzący robot, maszyna. Robiłem to, bo
musiałem, nie chciałem. Gdybym tylko miał wybór, zostałbym w domu i poszukał
ostrych przedmiotów mogących skaleczyć delikatną skórę. Zaraz. Stop. Nie
zrobiłbym tego. Wiedziałem jakby to się skończyło, więc wybrałem inną drogę.
Schodząc po schodach przypomniałem sobie, jak często
zastanawiałem się nad śmiercią. Byłaby swego rodzaju ulgą. Pragnąłem jej
doświadczyć, jednak coś ciągle mnie tu trzymało. Wciąż walczyłem mimo, że
wiedziałem, iż ten bój nie przyniesie oczekiwanych rezultatów. Tak bardzo
chciałbym zakończyć tą mękę, lecz ty Loueh sprawiałeś, że wciąż żyję. Dla
ciebie warto wytrwać jakikolwiek ból. Wiedza, że na tym świecie jest ktoś, kogo
kochasz, nie pozwala ci odejść.
***
Lodowate powietrze uderzyło we mnie niczym armatnia kula.
Chłód sprawił, że wciąż świeże łzy zamarzły.
Wziąłem głęboki oddech, czując jak zimno przenika przez moje gardło.
Miałem dziwne wrażenie, że dzisiejszy dzień dużo zmieni. Szkoda, że nie zdawałem sobie sprawy, jak
wiele.
*Prosimy o krótki komentarz :) To dla Was chwila x
czekam na następny z niecierpliwością ♥
OdpowiedzUsuńSuper *-* Wszystko , każdy rozdział jest super ! Wszystko sie tak idealnie rozwija ! Czekam na następny i oczywiscie życzę Ci zebys za kazdym razem miała coraz lepsza wene ^^
OdpowiedzUsuńZajebiste. Łapie doła po tym... Dziękuje :*
OdpowiedzUsuńkończyć w takim momencie?! bardzo intrygujące, ciągle nic nie jest dla mnie jasne, ciągle nie rozumiem, co się stało z Lou i Harry'm. czekam niecierpliwie na kolejny!
OdpowiedzUsuńO kurcze, no ciekawie się robi ;) xx
OdpowiedzUsuńNaprawdę jest cudowny.
OdpowiedzUsuńjest naprawdę świetny!!! a ty jesteś zajebista!!! nie mogę doczekać się następnego rozdziału.. mam nadzieję, że pojawi się on niebawem :)
OdpowiedzUsuńRozdział idealny!! Nie wiem nadal czemu Lou i Harry tak się od siebie odsuneli ale nie bardzo mi to przeszkadza bo bardziej skupiam się na akcji która rozwija się aktualnie. Pięknie wszystako opisujesz i jestem pod wielkim wrażeniem czytając te rozdziały. Bardzo ciekawi mnie co się wydarzy że tak wiele może się zmienić. Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział. <3
OdpowiedzUsuńJeśli byłoby to możliwe to prosiłabym o powiadamianie mnie o nowościach. Mój TT: @Love_Larry4ever z góry dziękuję i życzę jak najwięcej weny!!! :3
Matko, genialny.. Jak zawsze <3
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego.. xx
@Zuuzaq
Cudowny rozdział, zresztą jak wszystkie ! Jak nie dodacie rozdziału za kilka dni to was zabiiiiję ! :D Nie mogę się doczekać ! < 3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i duuuużo weny życzę :*
Świetny rozdział! Czekam na następny xx :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://youliveyyourdreams69.blogspot.com/
Świetny blog, właśnie przeczytałam pozostałe rozdziały i strasznie mi się tu spodobało *___*
OdpowiedzUsuńCzekam na nn !<3
onlyyouharrystyles.blogspot.com