niedziela, 10 marca 2013

Third Chapter "Give me love"






"Hoping for the Best, but expecting the worst"



Zmrużyłem oczy, spoglądając przez szybę na zewnątrz. Promienie słoneczne niemiłosiernie raziły mnie w oczy, co oznaczało, że wieczorem zapomniałem zasłonić rolety. Powoli podniosłem się z łóżka, podchodząc do okna. Już chciałem opuścić zasłony, jednak wystarczyło jedno spojrzenie na zimowy poranek, żeby moja ręka zatrzymała się w powietrzu. Niczym w transie otworzyłem balkonowe drzwi i wyszedłem na zimne kafelki. Nawet nie zareagowałem, gdy moje gołe stopy zetknęły się z zamarznięta posadzką. Wyciągnąłem palec, czując jak śnieg opada na jego opuszek, po chwili topniejąc. Białe śnieżynki osadziły się na moich rzęsach, przysłaniając widok. Szczerze mówiąc dawno nie widziałem tak zachwycającego poranka.
Musiało być bardzo wcześnie, ponieważ słońce dopiero wychylało się zza linii horyzontu. Na tle lekko zaróżowionego nieba odznaczały się złote promienie. Całe miasto pokryte było lepkim, białym puchem, co tylko dopełniało nieziemskiego widoku. Wychyliłem się zza balustrady, aby dokładniej przyjrzeć się panoramie miasta. Przez dłuższą chwilę podziwiałem wolno przesuwające się wskazówki Big Ben'a. Przeniosłem wzrok na zaśnieżone ulice, na których nie było żywego ducha. Cisza i spokój, to było to, czego teraz najbardziej potrzebowałem. Przymknąłem powieki, napawając się wspaniałym momentem. Miałem wrażenie, że mógłbym tu zamarznąć niczym lodowy posąg, lecz nikt by się zorientował. Bo niby któż miałby to zrobić? Czy komukolwiek na mnie zależało? Te pytania o jakiegoś czasu mąciły mi w głowie, sprawiając, że panował w niej wieczny chaos.
Czułem pełną swobodę, kiedy byłem uwolniony od tego całego zgiełku i dwudziesto-czterogodzinnej presji. Czasem chciałbym móc odlecieć stąd jak najdalej, niczym ptak. One nic nie muszą, właśnie tego brakuje. Przeświadczenia, iż jestem całkowicie wolny. Niestety, to tylko irracjonalne marzenia.  Gdybym mógł je spełnić, już dawno by mnie tu nie było.
            Z rozmyślań wybudziło mnie ciche skrzypnięcie podłogi. Już po chwili usłyszałem, że ów osoba uchyla drzwi balkonowe. „Kimkolwiek jesteś, odejdź. Daj mi spokój i pozwól się cieszyć chwilą, których jest tak niewiele”. Jednakże moje nieme prośby nie zadziałały, gdyż kilka sekund później poczułem ciężar czyjejś dłoni na ramieniu.
- Dawno nie widziałem cię takiego, Hazza…– usłyszałem cichy głos za sobą. Moją szyję otulił ciepły oddech. Nie byłem przygotowany na rozmowę z nim. Jeszcze nie teraz.
              - Mam na myśli… szczęśliwego – dodał - Nie stój tak na zimnie, Harry. Wracaj do pokoju – Chłopak zapewne w tej chwili wwiercił we mnie spojrzenie, ale ja nadal stojąc z zamkniętymi powiekami, nie widziałem tego, choć mimo wszystko czułem. Spodziewał się jakiejś reakcji z mojej strony, ale ja nie byłem w stanie zdobyć się na cokolwiek, gdyż aktualnie biłem się z myślami, wiedząc, że jeśli niczego nie zrobię, zepsuję wszystko. Wziąłem kilka głębokich wdechów, starając się otrzeźwić umysł.
              - Liam – zacząłem – proszę, zostaw mnie samego.
             Chłopak zamiast wyjść, złapał mnie za ramiona i odwrócił ku sobie. Spojrzałem w jego oczy przepełnione współczuciem. Otoczył mnie silnymi ramionami, a ja wtuliłem twarz w zagłębienie jego szyi i po prostu się rozpłakałem. Ostatnimi czasy nie umiałem zapanować nad emocjami. Napad płaczu pojawiał się w najmniej odpowiednim momencie.
             - Kochasz go? – Wyszeptał wprost do mojego ucha.
             - S-słucham? – Zapytałem drżącym głosem wręcz niesłyszalnie. Chłopak po chwili odepchnął mnie od siebie na długość wyciągniętych ramion i spojrzał głęboko w oczy.
             - Odpowiedz. – Nie dawał za wygraną. Moje ciało drżało, a przez głowę przelatywało tysiące myśli. Co powinienem zrobić w tej sytuacji? Wciąż milczeć i czekać na reakcje przyjaciela mając nadzieję, że domyśli się odpowiedzi?
               Spojrzałem mu w oczy i upadłem na kolana czując pod sobą zimny puch, który paraliżował moje ciało. Chłopak momentalnie uklęknął na przeciwko mnie i wyszeptał ciche „przepraszam”. Chwycił moje dłonie  zbliżając do swoich ust i delikatnie dmuchnął otulając je ciepłym powietrzem. Pomógł mi wstać i wejść do środka.
            - Harry… - zaczął – kochanie, nie mogę patrzeć jak cierpisz. Z dnia na dzień stajesz się coraz słabszy. – usłyszałem cichy szloch i dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że Liam płakał. Uścisnąłem jego dłoń w pocieszającym geście i wysiliłem się na słaby uśmiech.
Przyglądałem się chłopakowi spod półprzymkniętych powiek. Czujne spojrzenie brązowych oczu bacznie mnie obserwowało. Nie byłem w stanie znieść tego niezrozumienia w orzechowych tęczówkach, więc odwróciłem głowę, starając się na niego nie patrzyć. Niestety, źle zrobiłem, wybierając ten sposób na odseparowanie się od niego, ponieważ po chwili poczułem się jeszcze gorzej.
Znów zetknąłem się z tym lazurowym spojrzeniem. Przymknąłem powieki, a po policzku spłynęła mi samotna łza. Po chwili na nowo poczułem silne ramiona oplatające moje ciało i zostałem przyciągnięty do uścisku. Liam gładził rękoma moje plecy i szeptał mi do ucha uspokajające słowa. Przestałem się trząść. Pociągnąłem cicho nosem i odkleiłem się od przyjaciela. Przeze mnie miał cały mokry podkoszulek. Tworzyłem usta, aby go za to przeprosić, ale uniemożliwił mi to, przykładając dwa palce do moich spuchniętych warg. Pogłaskał mnie po policzku i znów ulokował na mojej twarzy opiekuńcze spojrzenie. Uśmiechnąłem się blado, widząc jak bardzo mu zależy. Nie powinien się tak przejmować, a przynajmniej nie z mojego powodu. Gdyby nie ja, chłopak nie miałby na policzkach śladów po łzach. Uczucie beznadziejności znów mnie zaatakowało.
- Harry, dlaczego wciąż je trzymasz? – przerwał kojącą ciszę krótkim pytaniem. Wiedziałem, co Liam miał na myśli. Chodziło mu o zdjęcie stojące na szafce nocnej. Fotografia przedstawiała mnie  i Louisa, szeroko uśmiechniętych i złączonych w braterskim uścisku. Nie byłem w stanie go wyrzucić. Po prostu nie mogłem tego zrobić. Nocami nazbyt często się w nie wpatrywałem, by się go pozbyć. Mimo wszystko wiedziałem, że nie powinienem wciąż go trzymać. Podczas robienia zdjęcia, światło odbiło się w taki sposób, że oczy Tomlinsona błyszczały się jeszcze bardziej, zaś ich szafirowy odcień jedynie się pogłębił.
- Wracając do chwil, które już minęły, nie poczujesz się szczęśliwszy – stwierdził chłopak, wpatrując się w to samo miejsce, co ja. – Jedynie jeszcze bardziej zamkniesz się w sobie. Powinieneś się go pozbyć, Harreh. 
Gwałtownie odwróciłem głowę w jego stronę, mrugając szybko oczyma. Czyżbym się przesłyszał? Przecież to niemożliwe.
- Liam… - jęknąłem. Chłopak pogładził czule moje ramie.
- Coś się stało? – Spytał wystraszony. Zacząłem ciężko oddychać. Nie wiem czy byłem w stanie mu to wyjaśnić. Głos uwiązł mi w gardle. Zbyt dużo emocji było z tym związanych. Lecz jeśli się nie dowie o co chodzi, może popełnić ten sam błąd, a ja tego nie zniosę. Potrząsnąłem głową, próbując pozbyć się niechcianych myśli.
- Nie… to znaczy tak. Właściwie to tak. – Lekko zadrżałem i zamknąłem oczy. - B-bo widzisz Liam, tylko on… tylko on mnie t-tak nazywał – wyszeptałem na jednym wdechu.  Udało się. Jednak nie poczułem się lepiej, wręcz przeciwnie. Do chłopaka chyba nagle doszło co powiedział, bo złapał się za usta i zamrugał szybko powiekami. 
- O mój Boże, Harry, strasznie przepraszam! – W jego głosie znów brzmiała ta nuta zmartwienia. Zacisnąłem dłoń na jego nadgarstku, wbijając weń paznokcie.  Chłopak syknął, ale nie wyrwał ręki z mojego uścisku. Pozwolił mi wyzbyć się emocji, tym samym zgadzając się na ból. Był niesamowitym przyjacielem. Dobrze, że go miałem. Tylko czy potrafił mi pomóc? Zapewne nie. A tak bardzo tego potrzebowałem. Nie oczekiwałem przecież nie wiadomo czego. Mógłbym oddać wszystkie zarobione pieniądze, całą karierę, czy sławę. Nic z tych rzeczy się dla mnie nie liczyło, nie potrzebowałem ich. Jedyne, czego pragnąłem, to te dobrze mi znane ramiona, otulające moje ciało oraz dwa istotne słowa, których niestety nigdy nie było mi dane usłyszeć.
- Błagam, pomóż mi. Ja już ledwo daję radę. – Żałosne prośby sprawiły, że ciepłe spojrzenie Liama jeszcze bardziej zmiękło. Przejechał kciukiem po moim mokrym od łez policzku. Nie wywołało to takich dreszczy jakie czułem, kiedy Louie tak robił.
- Staram się, Haz, naprawdę. Jednak trudno jest jakkolwiek ci pomóc, kiedy nie chcesz jej przyjąć.
Spuściłem głowę, wpatrując się w czubki swoich bosych stóp. Więc nie mógł nic zrobić. Jak zawsze się przeliczyłem. Zawiodłem się nie tylko na Liamie. Stało się tak również z Louisem i jego obietnicami, które mi złożył. Mieliśmy być przyjaciółmi aż po grób. Teraz jesteśmy jedynie współlokatorami oraz wspólnikami w pracy. Nic więcej.
- Mimo wszystko mam pewien pomysł – odezwał się brunet, a ja uniosłem głowę patrząc na niego z zaciekawieniem. – Kiedyś z pewnością by ci się spodobał, ale nie wiem jak jest teraz. Uważam, zresztą pewnie nie tylko ja, że powinieneś nieco odpocząć od stresu. Może… rozerwać się?
Uniosłem brwi w geście niedowierzenia. Prychnąłem pod nosem, mając nadzieję, że żartuje. Przecież nie mógł mówić poważnie!
- Chyba nie myślisz o jakiejś imprezie, prawda? – Rozgryzłem go. Chłopak spojrzał na mnie nieśmiało, kiwając głową. Mój nastrój nagle uległ zmianie z rozgoryczonego na zirytowanego.
- Harry, wiem co o tym sądzisz, ale przemyśl to. Nie uważasz, że dobrze byłoby zapomnieć, chociażby na jeden dzień? Uwolnić się od problemów zupełnie jak kiedyś? – W tym momencie zawrzał we mnie gniew. Niespodziewanie zrobiło mi się gorąco. Jak on śmiał porównywać teraźniejszą sytuację do tej sprzed roku?!
- To zupełnie co innego. – warknąłem. Wwierciłem w niego wrogie spojrzenie. Jestem pewien, że gdyby wzrok mógł zabijać, Liam leżałby już martwy. Chłopak odskoczył ode mnie, zdziwiony moim nagłym wybuchem złości. Po chwili jednak, zdał sobie sprawę, że rzeczywiście źle postąpił mówiąc coś takiego, bo ukrył twarz w dłoniach mrucząc ciche ‘przepraszam’.
Niezmiernie się zdziwiłem jego reakcją. Sądziłem, że chłopak odpowie mi tym samym, jednak zapomniałem z kim mam do czynienia. Liam nie był taki jak wszyscy. Kiedy już coś mówił, oznaczało to, że poświęcił trochę czasu, zastanawiając się nad tym. Dopiero wówczas to do mnie dotarło. Może zareagowałem zbyt gwałtownie? Co jeśli brunet miał racje? Zacząłem w umyśle rozważać jego, z początku niemożliwy, teraz jednak całkiem prawdopodobny pomysł. Zetknąłem się z większą ilością plusów niż minusów, co oznaczało, że dziewiętnastolatek miał racje, a ja jedynie się skompromitowałem. Ponownie zerknąłem na przyjaciela, który już odsłonić twarz i przyglądał mi się przepraszająco. Poczułem się winny, że sprawiłem, iż się zasmucił. Uśmiechnąłem się lekko, starając się nieco załagodzić sytuację.
- Myślę… myślę, że możesz mieć rację – powiedziałem spoglądając w jego śliczne tęczówki. – Uświadomiłem sobie, że to może być dobry pomysł i chyba wybiorę się na tą imprezę.
Liam promieniał. Na jego ustach pojawił się szczery uśmiech i już po chwili przytulił mnie z całej siły.
- Bądź gotowy o 18 – poinformował mnie, po czym wyszedł z pokoju. Zostałem sam. Zewsząd otaczała mnie dobijająca cisza. Znów poczułem się niepotrzebny i przez nikogo niechciany. Słona woda po raz kolejny wydostała się spod moich powiek. Wolno stawiając kroki podszedłem do szafki, na której leżało zdjęcie moje i Lou. Ostrożnie pochwyciłem je w ręce i umieściłem spojrzenie w naszych splecionych dłoniach. Na tamto miejsce spadł jedna z wielu łez. Przyglądałem się je wędrówce przez szybkę zdjęcia. W tamtym momencie wydarzenia z poprzedniego wieczoru wróciły ze zdwojoną siłą. Fotografia, szafirowe oczy, szkło, krew. Moja uwaga skupiła się na tym ostatnim. Przypomniałem sobie tą ulgę na widok czerwonej cieczy, wypływającej z mojego poranionego nadgarstka. Użyłem całej siły woli, aby nie roztrzaskać tego zdjęcia, tak jak poprzednie. Obiecałem sobie, że sytuacja z odłamkiem ramki się już nie powtórzy. Mimo wszystko czułem palącą potrzebę doznania bólu fizycznego, który zagłuszyłby to wewnętrzne cierpienie.
Z cichym westchnięciem odłożyłem fotografię na miejsce. Powłócząc nogami, skierowałem się w stronę szafy i wyciągnąłem z niej ubrania. Czułem się jak chodzący robot, maszyna. Robiłem to, bo musiałem, nie chciałem. Gdybym tylko miał wybór, zostałbym w domu i poszukał ostrych przedmiotów mogących skaleczyć delikatną skórę. Zaraz. Stop. Nie zrobiłbym tego. Wiedziałem jakby to się skończyło, więc wybrałem inną drogę.
Schodząc po schodach przypomniałem sobie, jak często zastanawiałem się nad śmiercią. Byłaby swego rodzaju ulgą. Pragnąłem jej doświadczyć, jednak coś ciągle mnie tu trzymało. Wciąż walczyłem mimo, że wiedziałem, iż ten bój nie przyniesie oczekiwanych rezultatów. Tak bardzo chciałbym zakończyć tą mękę, lecz ty Loueh sprawiałeś, że wciąż żyję. Dla ciebie warto wytrwać jakikolwiek ból. Wiedza, że na tym świecie jest ktoś, kogo kochasz, nie pozwala ci odejść.
***
Lodowate powietrze uderzyło we mnie niczym armatnia kula. Chłód sprawił, że wciąż świeże łzy zamarzły.  Wziąłem głęboki oddech, czując jak zimno przenika przez moje gardło. Miałem dziwne wrażenie, że dzisiejszy dzień dużo zmieni.  Szkoda, że nie zdawałem sobie sprawy, jak wiele.



*Prosimy o krótki komentarz :) To dla Was chwila x

12 komentarzy:

  1. czekam na następny z niecierpliwością ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Super *-* Wszystko , każdy rozdział jest super ! Wszystko sie tak idealnie rozwija ! Czekam na następny i oczywiscie życzę Ci zebys za kazdym razem miała coraz lepsza wene ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajebiste. Łapie doła po tym... Dziękuje :*

    OdpowiedzUsuń
  4. kończyć w takim momencie?! bardzo intrygujące, ciągle nic nie jest dla mnie jasne, ciągle nie rozumiem, co się stało z Lou i Harry'm. czekam niecierpliwie na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  5. O kurcze, no ciekawie się robi ;) xx

    OdpowiedzUsuń
  6. jest naprawdę świetny!!! a ty jesteś zajebista!!! nie mogę doczekać się następnego rozdziału.. mam nadzieję, że pojawi się on niebawem :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział idealny!! Nie wiem nadal czemu Lou i Harry tak się od siebie odsuneli ale nie bardzo mi to przeszkadza bo bardziej skupiam się na akcji która rozwija się aktualnie. Pięknie wszystako opisujesz i jestem pod wielkim wrażeniem czytając te rozdziały. Bardzo ciekawi mnie co się wydarzy że tak wiele może się zmienić. Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział. <3
    Jeśli byłoby to możliwe to prosiłabym o powiadamianie mnie o nowościach. Mój TT: @Love_Larry4ever z góry dziękuję i życzę jak najwięcej weny!!! :3

    OdpowiedzUsuń
  8. Matko, genialny.. Jak zawsze <3
    Nie mogę się doczekać następnego.. xx
    @Zuuzaq

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudowny rozdział, zresztą jak wszystkie ! Jak nie dodacie rozdziału za kilka dni to was zabiiiiję ! :D Nie mogę się doczekać ! < 3
    Pozdrawiam i duuuużo weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział! Czekam na następny xx :)
    Zapraszam do mnie: http://youliveyyourdreams69.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny blog, właśnie przeczytałam pozostałe rozdziały i strasznie mi się tu spodobało *___*
    Czekam na nn !<3


    onlyyouharrystyles.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń