wtorek, 23 kwietnia 2013

Sixth Chapter "Give me love"

               'The whole memory has gone but I still remember each moment’








Łzy. To jedyne, co mi pozostało. Miałem wrażenie, że okropne uczucie bezsilności już na zawsze zagościło w moim sercu. Kąciki oczu z sekundy na sekundę stawały się coraz bardziej mokre, tak bardzo, że nie nadążałem nad wycieraniem ich. Chciałbym móc cofnąć czas. Wypowiadam to w myślach każdego dnia, każdej godzin, minuty i sekundy. Jednak nie było momentu, w którym tak bardzo żałowałbym przeszłości jak teraz. Nie wiedziałem co zrobić. Miałem ochotę rzucić się z urwiska, w ciemną przepaść, a by już na zawsze zapomnieć o bólu, który nieustannie mnie dręczył.
Każdego dnia traciłem coraz więcej, zacząłem męczyć się tym cierpieniem, po którym nigdy nie następowały dobre chwile. W obrębie moich rąk nie było niczego, gotowego do pomocy, w zasięgu mojego wzroku nie znalazłem czegoś, co przyniosłoby choć chwilową ulgę. Pragnąłem przemienić się w pył i rozsypać z całości w nic, tak aby wszyscy na zawsze zapomnieli, że moja noga kiedykolwiek stąpała po tej ziemi. Jedyne, co mogę zrobić, to czekać na ukojenie, które, o ile by się pojawiło, byłoby tylko złudzeniem. Sądziłbym, że złapałem je w ręce, kiedy tak naprawdę ono się w nich rozpłynęła niczym powietrze. Złamane obietnice wciąż trwają w okruszkach mojego zranionego serca. Gdyby to był tylko wypadek, mógłbym znaleźć się w szpitalu, by wyzdrowieć. Niestety, ran wewnętrznych nie da się zakleić plastrem, czekanie aż się zagoją jest tylko marnowaniem czasu. Zmiana, która w nich zachodzi, to to że pogłębiają się bardziej, sprawiając iż cierpienie jest większe.
Wszystkie uczucia zostały ze mnie wyssane, pozostawiając moją osobę pustą niczym zbroja. W środku nie ma niczego, co byłoby czegokolwiek, warte; suche powietrze wypełnia dziurę w moim sercu , chcąc zastąpić brak uczuć. Ale co jeśli się mylę? Jeżeli uczucia wciąż są gdzieś wewnątrz mnie, okryte na tyle, żeby nie przysparzać mi bólu? Wystarczy tylko pociągnąć za rąbek, a wówczas wyjdą na wierzch. Tylko czy to jest właśnie to, czego chcę? Kolejna doza spazmatycznego prądu, przechodząca przez moje ciało.
Nie umiałem wygrywać, przegrywałem nawet z samym sobą. Wbrew wszystkiemu wyciągnąłem to, co powinno być schowane. Znów czuję. Ból, nienawiść, bezsilność, tęsknota, miłość. Lista ciągnęła się w nieskończoność, ale nie byłem pewien czy chciałem znać choćby jej środek. Zaledwie kilka emocji przysparzało mnie o głębokie refleksje nad jakimkolwiek sensem egzystencji. Nie dochodzę do pozytywnych wniosków, co jak sądzę, skończy się dla mnie negatywnie.
Byłbym w stanie siedzieć na łóżku, tak bardzo przesiąkniętym w tej chwili jego zapachem, całą noc. Właściwie to już to zrobiłem. Przez kilka godzin wpatrywałem się tępo w drzwi, które za sobą zatrzasnął. Nawet nie zauważyłem, kiedy ciemność odeszła, przynosząc za sobą nowy dzień. Kolejny ranek, kolejne promienie słońca, kolejny śnieg na drogach, kolejny ból. W istocie był to świetny czas na miłe doznania, pomijając ostatnią kwestię. Takie chwile utwierdzały mnie w niezbyt wychodzących na moją korzyść faktach. Zdałem sobie sprawę, że mógłbym zapisać tysiąc stron książki na temat moich uczuć względem jego osoby – miłości i nienawiści. Nawet tyle miejsca nie starczyłoby na wyrażenie choćby jednej setnej z tego wszystkiego.
Dlaczego tak jest, że niektórzy poniżani ludzie, gorsi i niepewni całego życia, pełnego przeklętego pecha, wciąż potrafią się podnieść i chodzić z wysoko podniesioną do góry głową? Dlaczego ja wciąż się zapadam, na końcu osiadając na samym dnie? Zupełnie jakby ktoś u góry miał zaplanowany mój żywot i postanowił przeplatać przez niego same okropne doznania. Wówczas powstaje warkocz pełen cierpienia, namalowany jedynie ciemnymi barwami. Tak jakby moja egzystencja była filmem, który ma jedynie wzbudzić łzy, gdyż jego zakończenie ewidentnie nie jest szczęśliwe. Jakby była melodią o smutnych dźwiękach, raniących uszy, wygrywaną jedynie najgorszymi nutami. W jaki sposób przywołać w sobie odwagę, kiedy ta ucieka ode mnie stawiając kilometrowe kroki? Nie można, jest to niewykonalne. W takim razie wyobraźcie sobie jak ciężko jest to wszystko znieść, będąc ciągle przyciskanym do ziemi.
Podniesienie się z łóżka zajęło mi dłuższą chwilę. Stawiając pierwszy krok przewróciłem się i z powrotem upadłem na łóżko. Przyciskając twarz do poduszki, czułem na niej wspaniały zapach Lou, który od wczorajszej nocy nie zdążył jeszcze zmieszać się z resztą. Na wspomnienie bolesnych chwil sprzed kilku godzin, rozpłakałem się jak małe dziecko. Słone strużki łez spływały po moich policzkach, wsiąkając w materiał pościeli. Drgawki zapanowały nad całym moim ciałem, trzęsłem się w podobny sposób co niezrównoważony psychicznie człowiek. Musiałem się opanować. Nabrałem powietrze przez usta, wydychając je po krótkim momencie, aby nieco się uspokoić. Głęboki wdech i oczyszczenie umysłu ze wczorajszych chwil nieco mi pomogły. Więcej się nie rozkleiłem, dzięki czemu byłem w stanie ustać na nogach bez kolejnego upadku. Powoli przybliżyłem się do drzwi, stawiając małe kroczki. Moja ręka sama przekręciła klamkę, bez zbędnej konfrontacji ze zdrowym rozsądkiem, który jak na przekór nie zgadzał się na wyjście z pokoju. Uchyliłem drzwi, żeby upewnić się, czy aby na pewno korytarz jest pusty. Stwierdziwszy, że nic, a raczej nikt, mi nie zagraża, wyszedłem z pokoju, zmierzając w stronę schodów.
Wciąż miałem na sobie ubrania z poprzedniego dnia, zaś prysznic jeszcze nie widział mnie na oczy, co oznaczało, że musiałem strasznie śmierdzieć. Cóż, alkohol, pot i stres to mieszanka wybuchowa.
Zamierzałem wyzbyć się wszelkich emocji poprzez grę na fortepianie. To zajęcie zawsze nieco mnie odstresowywało, nie zależnie jakim humorze akurat byłem. Gwałtowne przyciskanie klawiszy ze złości sprawiało, że ulatywał ze mnie cały gniew. To była druga, zaraz po śpiewie, ukochana rzecz, bez której nie dałbym rady. Przychodziło mi to z łatwością i prawie nigdy nie musiałem się zastanawiać jaką melodię wybrać, gdyż pomysł na nią przybywał sam z siebie. Często klawisze zdobiły moje łzy, lecz było to spowodowane tym, że nazbyt się wczuwałem.
Kiedy znalazłem się u dołu schodów, zorientowałem się, że nie będzie mi dane zagrać. Robiłem to tylko, gdy byłem sam, a teraz zdecydowanie tak nie było. Z kuchni dochodziły odgłosy przesuwania talerzy i brzęczenia sztućców. Co chwila ktoś wybuchał gromkim śmiechem. W pewnym momencie usłyszałem ‘ten’ głos. Brzmiał tak radośnie, nie chciałem aby przez moją osobę przestał taki być. Zawahałem się czy pokazanie się tam jest dobrym pomysłem, ale nie miałem wyboru; ktoś już mnie zauważył. Cholera.
- Harry! Od kiedy wstajesz tak wcześnie, co? Zwykle nie mogliśmy cię dobudzić wcześniej niż przed dziesiątą – wykrzyknął wesoło Zayn, wywołując tym samym salwę śmiechu u Nialla. Niestety, nie miał racji. Zwykle w nocy nie spałem, będąc zmęczonym koszmarami, ale jeśli już udało mi się zasnąć, to budziłem się w granicach piątej, szóstej nad ranem. Przed chłopakami jedynie udawałem, że jestem pogrążony we śnie, aby nie wzbudzić ich podejrzeń.
- Nie mogłem spać, wasze krzyki słyszał chyba cały Londyn. – Próbowałem żartować, ale średnio mi top wyszło, gdyż mój głos zadrżał i nie słychać w nim było tej charakterystycznej dla siebie nuty. Mulat najwyraźniej tego nie zauważył, bo odezwał się jakby zupełnie nie wyczuł kłamstwa.
- Na dodatek żartujesz z samego rana. Haz, masz może gorączkę? – zapytał nieco niewyraźnie, ponieważ napakował sobie do buzi kolejną porcję sałatki. Całkowicie nie bawiły mnie jego żarty. Moim zamiarem było ukazanie swoich emocji poprzez grę na fortepianie, ale najwyraźniej nie było mi to dane, gdyż chłopcy akurat w tym czasie jedli śniadanie.
Obdarowałem go spojrzeniem mówiącym ‘nie przesadzaj’ i usiadłem na wolnym krześle. Na szczęście było ono między Zayn’em a Liam’em, gdyż nie zniósłbym tak bliskiej odległości z Louisem. Zajmując miejsce, wszystkie oczy zwróciły się na mnie przyglądając z zaciekawieniem. Oprócz jego, on nie patrzył. Odchrząknąłem głośno, chcąc sprawić, żeby znaleźli sobie ciekawszy obiekt obserwacji, co o dziwo się uczynili. Po chwili któryś z chłopaków podsunął mi pod nos talerz pełen kanapek i picie. Na widok jedzenia zrobiło mi się niedobrze, więc grzecznie podziękowałem, jedynie zatapiając usta w gorzkiej kawie.
Atmosfera zagęściła się na tyle, że można by ją pokroić nożem. Nikt się nie odzywał, a to wszystko z mojego powodu. Usilnie starałem się nie patrzeć na Louisa, lecz zawiodłem nawet samego siebie. Moje oczy odnalazły jego tęczówki i natychmiast pożałowałem, że w ogóle wyszedłem z pokoju. Jego wzrok był całkiem pusty, jakby ukrywał wszelkie związane ze mną i wczorajszym wydarzeniem, emocje. Zapomniałem o obecności chłopaków, wpatrując się w te oczy, które lśniły niczym dwa szafiry. Starałem się odszukać w nich czegoś, co mogło by mnie do siebie zranić. Nie stało się tak. Był zbyt idealny, nie mogłem tego zmienić.
- A więc… - Zayn podjął kolejną próbę nawiązania rozmowy, czując zalegającą ciszę.
- Nie zaczyna się zdania od ‘a więc’ – przerwał mu Liam nieco zirytowanym głosem. Uśmiechnąłem się blado na tą uwagę. Wszystko wydawałoby się być w w porządku, zanim stało się coś, co zburzyło mój świat. Chłopcy o tym nie wiedzieli, więc nadal zachowywali się normlanie, jak na początku istnienia zespołu. Brunet zamruczał coś pod nosem. Ewidentnie nie lubił, kiedy ktoś go poprawiał.
- W każdym razie… - przerwał na chwilę, a na jego twarzy zagościł ironiczny uśmiech - czy to jest poprawnie, Liam? – zapytał z przekąsem.
- Tak, szybko się uczysz – pokiwał głową z aprobatą, również przybierając sarkastyczny wyraz twarzy.
- W każdym razie, Harry, jak tam po imprezie?- przeniósł wzrok na mnie.
Cały się spiąłem na to pytanie. Nie spodziewałem się, że je zada i nie zdążyłem jeszcze wymyślić odpowiedniego kłamstwa, aby wykręcić się od prawdy. Zostało mi powiedzieć najbanalniejsze łgarstwo, które jeden z chłopaków z pewnością odkryje:
- W porządku.
- Och, nie kłam. Wszyscy wiemy, że tak nie jest. – Jego głos sprawił, że niemal oczy wyszły mi z orbit. Momentalnie zbladłem i zacisnąłem pięść na oparciu krzesła. To, że w ogóle wtrącił się do rozmowy, w której ja uczestniczę, było szokiem. Na dodatek nawiązał do sytuacji, od której jak dotychczas sądziłem, uciekał. Znów wszystkie głowy zwróciły się w moją stronę. Cztery pary oczu przeszywały mnie na wskroś, przez co czułem się jakbym był prześwietlany przez rentgen. Jedno zdanie zburzyło całą konstrukcję, budowaną od miesięcy. Nie wiedząc jak uciec od tematu, postanowiłem dalej brnąć w kłamstwa.
- Co sugerujesz? Było dobrze. Po powrocie położyłem się, bo byłem wykończony. Dlaczego coś miałoby być nie w porządku?
- Chyba żartujesz – prychnął, a moje policzki natychmiast pokryły się szkarłatem. – Alkohol namieszał ci w głowie, czy naprawdę masz aż tak słabą pamięć? – ton jego głosu był ostry i przesiąknięty jadem. Nigdy go takiego nie słyszałem. Chłopcy najwyraźniej również, gdyż wzdrygnęli się i przenieśli wzrok na niego. Bałem się, bo co jeśli chciał powiedzieć to wszystko przy reszcie? Nie zniósłbym takiego upokorzenia.
- Louis, ja naprawdę nie mama pojęcia, o czym ty mówisz. – Grałem głupka i on doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Mimo to, spojrzał na mnie z niedowierzeniem.
- Powiedz mi teraz, że nie pamiętasz, co wczoraj powiedziałeś – zażądał. Spuściłem wzrok, nie mogąc znaleźć odpowiedniej riposty.
- Co on takiego powiedział? – dopytywał się Niall, lecz Louis posłał mu mordercze spojrzenie, przez które chłopak natychmiastowo ucichł. Jego wzrok przyprawiał mnie o dreszcze, ponieważ wiedziałem, że w tej chwili ma w głowie mój bełkot i poczynania, które w porę mi przerwał. Gdyby tego nie zrobi, skończyłoby się to dla mnie jeszcze gorzej. Nawet nie chciałem sobie wyobrażać przez jakie piekło musiałbym wtedy przechodzić.
- Powiedz mi teraz, że nie pamiętasz tego, co zrobiłeś.
- Louis – warknąłem niespodziewanie. Nawet nie wiem, kiedy moje usta otworzyły się, pozwalając na niegrzeczne przerwanie mu. Nie zamierzałem odpowiadać na żadne z tych pytań, gdyż wszystko, co było w nich zawarte, pamiętałem. Jednak musiałem zapobiec tragedii, która zaraz się wydarzy, jeżeli nie zaprzestanie. Moje ciśnienie mocno wzrosło. Byłem wściekły, że pozwala sobie na coś takiego przy chłopakach.
- No dalej, Harry – w jego głosie pobrzmiewała nuta ironii.
- Przestań. Po prostu… ugh, po prostu nie mów nic więcej.
Musiałem się opanować, by nie wybuchnąć. Spojrzenia pozostałych chłopaków krążyły od Louisa do mnie, nie chcąc przegapić żadnego, istotnego szczegółu. Właśnie przez nich nie chciałem prowadzić tej rozmowy. Definitywnie nie mogli się dowiedzieć, bo inaczej którykolwiek z nich już nigdy by na mnie nie spojrzał, ponieważ obrzydzenie do mojej osoby przysłoniłoby im widok. Najprawdopodobniej umówiliby mnie na wizytę u psychiatry, czego zdecydowanie nie chciałem, gdyż ostatnim o czym marzyłem jest bycie zamkniętym w pomieszczeniu bez klamek, pomalowanym na biało. Nawet jeżeli wyolbrzymiałem, to konsekwencje byłyby wielkie i mógłby ich nie unieść. Rzuciłem mu więc ostrzegawcze spojrzenie, jednak nie przejął się nim. Wręcz przeciwnie, postanowił kontynuować.
- Powiedz mi, że nie pamiętasz, kiedy zacząłeś od…
- ZAMKNIJ SIĘ! – wydarłem się na niego, całkowicie tracąc nad sobą panowanie. Krew zawrzała w żyłach, a jej obieg przez całe ciało, zwiększył tempo. Zignorowałem przerażone spojrzenia przyjaciół umiejscawiając swój wzrok w tych niebieskich, aż do bólu, tęczówkach. Wstałem z krzesła tak gwałtownie, że upadło na podłogę z głośnym hukiem. Nikt nie warzył się poruszyć, aby je podnieść. Nic dziwnego, skoro nie chcąc mnie jeszcze bardziej zdenerwować, co na dobrą sprawę nie było już możliwe, rzadko mrugali czy choćby brali kolejny wdech.
Byłem rozjuszony niczym wilk, któremu uciekła ofiara. Nie miałem pojęcia, dlaczego aż tak ostro zareagowałem i wolałbym się opanować, ale jego spojrzenie tego nie ułatwiało. Niewzruszone, po części znudzone i nieco sarkastyczne. Otworzyłem usta, aby coś powiedzieć, lecz nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Westchnąłem ze zrezygnowaniem. Odwróciłem się i na odchodne posłałem wszystkim pełne nienawiści spojrzenia. Nie mając dłużej ochoty tam przebywać, wbiegłem po schodach, nie przejmując się hałasem jaki wywołałem w całym domu. Ze złością rzuciłem się na łóżko i zacząłem uderzać pięściami w materac. Gorzkie łzy popłynęły łącząc ze sobą uczucie smutku, żalu i gniewu. Opadłem bezsilnie na poduszki i podciągnąłem kolana pod brodę.
Tak bardzo go nienawidziłem. Emanowała od niego dziwna aura, przez którą nie byłem w stanie przejść. Już dawno przekroczyłem linię pomiędzy przyjaźnią do tego chłopaka a czymś więcej. Cóż za paradoks, biorąc pod uwagę, iż chwilę temu wyznałem, że go nie cierpię. Powiadają, że między miłością a nienawiścią jest cienka granica. Przekonałem się o tym na własnej skórze.
Moje ciało było rozpalone niczym węgiel, umysł zagubiony niczym mały chłopiec zostawiony na pastwę losu w wielkim mieście, a serce skruszone niczym rozbite szkło. Niegdyś jeździłem po gładkiej powierzchni lodowiska. Teraz jestem w stanie jedynie stąpać po jego rozsypanych na kawałki resztkach. Słońce odbija się od nich, nieprzyjemnie rażąc mnie w czy i wypalając głęboką dziurę w sercu. Powiększa się ona coraz bardziej aż narząd w pełni czernieje i przemienia się w popiół. Oto, co się z nim stało. Nieostrożnie dzierżone w dłoniach, wyślizgnęło się z nich. Nie sposób go pozbierać, a osoba, która była w stanie to zrobić dawno utraciła swoją szansę. Była moim światełkiem w ciemnym tunelu, jasnym promykiem w miejscu wypełnionym czernią. Nagle napływają chmury całkiem je zasłaniając. Jak mogę mieć teraz nadzieję, skoro została ona nieodwracalnie przysłonięta? Stoję na szynach. Słyszę odgłos nadjeżdżającego pociągu. Mam możliwość skoczyć w bok, kiedy niespodziewanie coś krępuje moje ciało, zabierając mi ową szansę. Czuję ból, potworne cierpienie rozchodzące się w każdej komórce mojego ciała. Pojazd nie wyhamował. Zderzył się ze mną, przygwożdżając mnie do zardzewiałych torów. Zalewam się krwią, jednak uwięziony pod wciąż pędzącym pociągiem, nie mogę opatrzyć powiększających się ran.
Było ze mną coraz gorzej.

* prosimy każdego czytelnika o krótki komentarz. To bardzo nas motywuje x

22 komentarze:

  1. Jedno mega wielkie WOW! To jest zajebiste. Jak to jest, przed chwilą czytałam rozdział i był świetny, ale TO przerasta wszystko. Po raz kolejny bardzo się wciągnęłam wczytanie. Ten wewnętrzny monolog Harry'ego na koniec był cudowny. Przez chwile myślałam że on chce się zabić, chociaż to nie wykluczone.. Mam nadzieje źe tego nie zrobi. Co o nim myśli Louis? A reszta chłopaków? Czy Lou im powiedział co usłyszał od Hazzy? Jeśli nie to czy chcą wiedzieć? Czy Liuis chce żeby wiedzieli? A jeśli tak to czy są zaskoczeni? Zdziwieni? Przerażeni? A może szczęśliwi? Czy Harry będzie ich obrzydzał? Czy któryś z nich z nim zostanie? Będą go wspierać? Czy zostawią na pastwę losu? Czy Haz będzie chciał coś sobie zrobić? A może tą osobą będzie Louis? Albo Niall? Zayn? A może nawet Liam? Ten najrozsądniejszy? CO BĘDZIE DALEJ?? Czekam na rozdział pozdrawiam kochane i jak najwięcej WENY!!!! <33 *0*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju! Ty to po prostu jesteś niesamowita! Nie wiem jak ty to robisz, że czytając twój imagin i nieważne czy jest akurat smutny czy wesoły to i tak rycze jak głupia :') A ten rozdział był świetny. Nie mogę doczekać się następnego :) <333

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział. Zaskakujesz mnie coraz bardziej!
    Biedny Harry, Louis się tak nad nim męczy... ;( zmień to :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Zajebisty rozdział *.* Ale nie kończ w takich momentach, bo mnie szlag trafia >.<

    OdpowiedzUsuń
  5. to jest takie wspaniałe, że aż brak mi słów CUDO. Nie mogę się doczekać następnego! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Woow :'( smutne, piękne dalej !

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny, nie mogę się doczekać następnego. Macie naprawdę wielki talent :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Boooskiii *.* Pisz dalej!! :* <33

    OdpowiedzUsuń
  9. o matko!!!!!! to opowiadanie jest genialne!!!
    wydaje mi się, że Louis też nie jest w 100% pewny swojej orientacji, bo nie przerwał pocałunku tak szybko...
    ale to nic, dodajcie następny rozdział jak najszybciej! ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. To jest zajebiste *.* Najlepszy imagin jaki kiedykolwiek czytałam! Poważnie. Chcę więcej. :* <333

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudowny rozdział *,* czekam na nn x

    OdpowiedzUsuń
  12. Boże, boże, boże *.*

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetny rozdział ;)
    Louis to świnia! Zastanawiam się czy chce powiedzieć o tym co zrobił Harry chłopakom. Jeśli tak to jak zareagują na to chłopacy, znienawidza Harry'ego, czy może Louisa ze względu na jego reakcję?
    Z niecierpliwościa czekam na następny rozdział i zapraszam do siebie :
    http://the-free-dream.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Co dalej? :D. Czekam z niecierpliwoscia i prosze o odrobime dluzsze rozdzialy :3

    OdpowiedzUsuń
  15. świetny!! nie mogę się doczekać następnegoo *.*

    OdpowiedzUsuń
  16. Czy tylko ja mam wrażenie, że Louis też po dłuższym zastanowieniu poczuł coś do Hazzy? I teraz tak się tego boi, że chce go zniszczyć psychicznie, co notabene nawet się mu udaje?
    Zniszcz to, co kochasz, zanim to zniszczy ciebie, czyż nie?
    Ale to tylko moje dziwne przemyślenia.
    Więc (choć nie zaczyna się zdania od więc) jestem stałą czytelniczką i z niecierpliwością czekam na kolejne rozdział. To, co ze mną robicie tym ff przekracza granice zrozumienia.
    Piękne!

    OdpowiedzUsuń
  17. BŁAGAM PISZ DALEJ, MAM NADZIEJE, ŻE NIE PORZUCIŁAŚ BLOGA ♥ DODAJE DO ZAKŁADEK I BĘDĘ CODZIENNIE SPRAWDZAŁA CZY JEST NOWY ROZDZIAŁ <33 /Pati

    OdpowiedzUsuń
  18. Kiedy następny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  19. kiedy kolejny ?

    OdpowiedzUsuń
  20. Rozdział jest cudowny :3 mam nadzieje że nie porzuciłaś tego bloga. Czekam na kolejny rozdział. Masz talent nie odpuszczaj :*

    OdpowiedzUsuń