‘I give up when the
sun goes down. However I must rise when it’s up.’
Wybudza mnie ze snu
Jego słodki zapach.
Miękki dotyk dłoni.
Unoszę powieki.
Błękit ich tęczówek
przyprawia mnie o zanik pamięci.
Nic się nie liczy.
Tylko On.
Jego oddech na moich
wargach.
Przyspieszone tętno.
Ten moment.
Usta spotykają się w
delikatnym pocałunku.
Nieśmiałe ruchy
języków.
Walka o dominacje.
Palce wplecione w jego
włosy.
Powalająca bliskość.
Wypełniające szczęście
z każdą chwilą.
Ostatni krótki
pocałunek.
Pytające spojrzenie
spod ciemnych rzęs.
Odpowiedź jest
oczywista.
Delikatny dotyk warg
na skórze.
Zasysa skórę na
obojczykach.
Czerwony ślad.
Paznokcie mocno wbite
w Jego plecy.
Zduszony jęk.
Niewiarygodna
przyjemność, rozchodząca się po całym ciele.
Wyznacza ścieżkę na
mojej klatce piersiowej.
Przejeżdżając po niej
delikatnie dłonią.
Scałowuje drogę z
niemożliwą dozą uczucia.
Zaciskam palce na Jego
włosach.
Zahaczam u gumkę
bokserek.
Powoli je ściągając.
Układa język na
główce.
Zasysa ją, wydobywając
z moich ust westchnienie.
Przejeżdża zwinnym
językiem po całej długości.
Bierze ją między Swoje
czerwone wargi.
Pieści przyrodzenie w
każdy możliwy sposób.
To koniec, dochodzę.
Przybliża się do mnie.
Dociska Swoje usta do
moich spuchniętych warg.
Pozwalając im na
kolejne czułe spotkanie.
Zwinne języki tańczą.
Tańcem spełnionego
szczęścia.
Opowiadając historię
niespełnionej miłości.
Unoszę się niczym anioł,
zapominając o rzeczywistości.
Owiewa oddechem moje
ucho.
Szepcząc i
przygryzając.
Prąd przechodzi przez
całe ciało.
Obrzucam go
nieprzytomnym spojrzeniem.
Kiwam głowa.
Z uśmiechem, ociera o
siebie nasady naszych nosów.
Odwraca mnie na plecy.
Czule pociera
zlęknioną skórę.
Obdarza kręgosłup
słodkimi pocałunkami.
Patrzę na niego,
przepełniony niepewnością.
Uśmiecha się.
Zapominam o wszelkich
obawach.
Zaciska palce na moich
biodrach.
Niespodziewanie we
mnie wchodzi.
Z moich ust wydziera
się krzyk bólu.
Zamieniający się w
rozdzierającą przyjemność.
Delikatny ruch.
Pierwsze westchnienie.
Przyspiesza,
doprowadzając mnie do szaleństwa.
Łączy nasze ciała w
jedność.
Jesteśmy jednym
organizmem – nierozdzieleni.
Ostatnie mocne
pchnięcie.
Wypełnia mnie od
środka ciepłem.
Wychodzi,
pozostawiając uczucie pustki.
Spoglądam na Jego
piękne oblicze.
Odgarniając z głowy
przyklejone włosy.
Przejeżdżam palcem po
wąskich ustach.
Zatrzymuje się.
Czuję na opuszku
miękkie wargi.
Mocno dociśnięte do
mojej skóry.
Kocham cię.
Dwa słowa.
Tak wiele znaczeń.
Wypowiedziane przez
Niego.
Oznaczają więcej niż
wszystko.
Oczy zachodzą mi
łzami.
Chowam głowę w
zagłębieniu Jego szyi.
I przyciskam się do
Niego całym ciałem.
Mogę poczuć, jak drży.
Oplatając mnie rękoma.
Zamykając w szczelnym
uścisku.
Już nigdy nie
wypuszczając.
Serce przeciw sercu.
Uczucie przeciw
uczuciu.
Nic nie jest w stanie
tego zniszczyć.
Słaby i silny.
Nieśmiały i pewny.
Razem tworzą
nierozerwalną całość.
Gwałtownie otworzyłem powieki. Siedziałem na pościeli,
głośno dysząc. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Nie było Go. Zniknął. Zostawił
mnie. Odkryłem kołdrę, spoglądając na swoje ciało. Wciąż miałem na sobie
koszulkę oraz spodnie z poprzedniego dnia. Zacisnąłem pięści, starając się nie
rozpłakać. Nie, nie, nie, nie, nie.
To nie mógł być tylko sen. Przecież
mnie pocałował. Przeżyliśmy razem wspaniałą noc. Powiedział, że mnie kocha. Lecz tak naprawdę to nie była
jawa. Nigdy, w całym swoim życiu, nie miałem tak wspaniałego snu. A to tylko
dlatego, że jego ciało znajdowało się ściśle przytulone do mojego. Normalnie
męczyły mnie koszmary. Co prawda, również związane z nim, ale w zupełnie inny
sposób.
Pamiętam, kiedy w snach szydził ze mnie, pokazywał jak
bardzo mnie nienawidzi, jak okrutnie się mną brzydzi. Tylko za to, że poczułem
do niego coś więcej. Bo wówczas o wszystkim wiedział. I to było największą
obawą. Kiedyś się dowie, to jest pewne. Jednak to nie jest jeszcze ten czas.
Prawdopodobnie zareagowałby właśnie w taki sposób, przepełniony obrzydzeniem do
mnie i wszystkiego, co ze mną związane.
Tym razem było inaczej. Chłopak okazywał mi delikatność,
czułość, a co najważniejsze miłość. Było to wyśnione, bo nawet jako zawsze
przekraczający wszelkie granice przyjaciele, nie zachowywaliśmy się w ten
sposób. Wolałbym jednak wrócić do zwykłych przyjaciół, nierozłącznych Louisa i
Harry’ego. Braci. To przynajmniej było prawdziwe. Sen był zwyczajnym wymysłem.
Pięknym, to oczywiste, lecz w zupełności nieprawdziwym. Tyle, że nie mogę
marzyć o przyjaciołach, więc co dopiero o tym, byśmy byli razem. Jasne, teraz
mamy dobre kontakty. Jednak znając mnie, zrobię coś, co znów na od siebie oddali.
Ciekawiło mnie, gdzie był Lou. Jeszcze, kiedy byliśmy
nierozłączni i spaliśmy w jednym łóżku, zawsze któryś z nas przynosił drugiemu
śniadanie, w zależności, który obudził
się jako pierwszy. Zdawałem sobie sprawę, że mogłem o tym jedynie marzyć. Takie
sytuacje były normalne rok temu, nie teraz. Na ten czas, pewnie gdzieś wyszedł,
zapominając, że mieliśmy znów robić wszystko razem.
Podniosłem się z łóżka, obrzucając pomieszczenie wzrokiem. Z
moich ust wydobyło się głośne westchnięcie, kiedy dostrzegłem, że kołdra po
jego stronie łóżka jest, jednym słowem, wymiętolona. Oznaczało to, że kiedy
stąd wychodził, to śpieszył się tak bardzo, iż zapomniał tego pościelić. Kiedyś
zawsze tak robił. Teraz nie ma kiedyś.
Już nigdy tego nie będzie, niepotrzebnie się łudziłem.
Otworzywszy drzwi od pokoju, stanąłem jak wryty. Cały
korytarz był pełen porozrzucanych, zapewne w pośpiechu, ubrań. Skoro reszta
chłopaków jeszcze tego nie posprzątała, pewnie nadal spali. W takim razie było
tak wcześnie, że jeszcze się nie obudzili? Pokręciłem głową i już chciałem
odejść, lecz coś przykuło moją uwagę. Mieszkaliśmy w tym domu tylko w piątkę,
jako zespół. Czasami któraś z dziewczyn nas odwiedzała, ale one również
pracowały, więc raczej rzadko się to zdarzało. W takim razie dlaczego na
podłodze leży sukienka, która z pewnością
nie należy do żadnego z chłopaków?
Poczułem ucisk w
gardle, ale starałem się odgonić myśli, które napłynęły na ten widok. To wcale
nie musiało tego oznaczać, myślałem. Złapałem tkaninę w dłonie, przyglądając
się jej. Zwykła, beżowa sukienka z kołnierzykiem. Nie rozpoznawałem jej.
Skupiłem wzrok na męskich częściach garderoby. Turkusowe spodnie. Krew
momentalnie odpłynęła mi z twarzy. Znałem te spodnie aż za dobrze. Okej,
przecież Niall też mógł takie kupić. Jeśli tak, to dlaczego miały podwinięte
nogawki? Wziąłem kilka głębokich wdechów, starając się uspokoić. To jeszcze nic
nie oznacza, okłamywałem sam siebie.
Głośny chichot upewnił mnie w przekonaniach. Oczy
natychmiastowo mnie zapiekły. Nie chcąc podejrzewać niczego na zapas, udałem
się w kierunku, z którego dochodził dźwięk. Drzwi do Jego pokoju. Jego.
Przełknąłem ślinę i położyłem dłoń na klamce. Przez dłuższą chwilę bezmyślnie
się jej przyglądałem, lecz w końcu odważyłem się lekko ją nacisnąć. Na
szczęście nie mieszkaliśmy w starym domu ze skrzypiącymi drzwiami, więc nic
mnie nie zdradziło. Uchyliłem je delikatnie, zaglądając do środka.
Momentalnie
odskoczyłem i nie zważając na to, czy zauważą mnie, czy nie, zatrzasnąłem drzwi
z głośnym hukiem. Zacząłem biec, nie patrząc pod nogi. Chciałem jak najszybciej
pozbyć się tego widoku sprzed oczu. Widoku ich, razem. Obiecał, przecież
obiecał, że już nic nie stanie nam na drodze. Ona to zrobiła. Była tam, wraz z
nim. Śmiała się tam, wraz z nim. Patrzała w jego wspaniałe oczy, na które nawet
w jednym procencie nie zasługiwała. Leżała między jego nogami, przyciągając go
jeszcze bliżej. Zastanie ich w jednoznacznej pozycji, z pewności dobrze na mnie
nie podziałało. Ten widok przyprawiał mnie o mdłości. Nie miałem pojęcia, jak
wyrzucić go z głowy, bo tak okropnie mnie bolał. Wypalał źrenice, roztrzaskiwał serce.
Chciałem zapomnieć. Ale nie potrafiłem. Migała mi przed oczami jego
uśmiechnięta twarz, przepełniona radością i szczęściem. Dlaczego ja nie mogę
dać mu tego szczęścia? W jego oczach było coś, co zawsze sprawiało, że miałem
wrażenie, iż chce ze mną przebywać, być w mojej obecności. To był powód, dla
którego wciąż walczyłem. Było to bezowocna i całkiem bezsensowna walka. Bitwa
przegrana. Ona wygrała. Dostała coś, czego nigdy nie mogłem mieć. Czego nie mam
i czego nigdy mieć nie będę. Ona ma Jego. Louisa Williama Tomlinsona. Miłość
mojego życia.
Nawet
nie zauważyłem, kiedy wybiegłem z domu, pędzą ulicami zatłoczonego Londynu.
Pragnąłem jak znaleźć się jak najdalej od tego miejsca. Wykończony, opadłem na
pierwszą, lepszą ławkę, którą dostrzegłem, nie zauważając obok niej tabliczki z
napisem ‘świeżo malowane’. Wspaniale. Złośliwość rzeczy martwych. A może nie? A
może po prostu jestem błędem, pomyłką w obliczeniach Boga? Bo, co jeśli tak
naprawdę wcale nie miałem się urodzić? Przez całe moje życie miałem pecha.
Nigdy nie mogłem polegać na szczęściu. Oczywiście, próbowałem kilkakrotnie. Co
się wówczas stało? Przeliczyłem się, jak zawsze. Pewnie dlatego nie mogę
znaleźć szczęścia nawet w miłości. Skoro nigdy go nie posiadałem, to dlaczego
nagle miałbym?
-
Chłopcze, czy wszystko w porządku? – Z zamyślenia wyrwał mnie zmartwiony głos
kobiety. Odwróciłem głowę, dostrzegając staruszkę, pochylającą się nade mną.
Nagle zorientowałem się, że moje policzki są doszczętnie mokre. Więc taki był
powód jej dociekliwości. Płaczący chłopak, siedzący samotnie na ławce w środku
miasta. Niecodzienny widok. Szczególnie, że przez większość byłem rozpoznawany,
ze względu na moją pracę. No cóż, ciemne okulary, kaptur i spuszczona głowa
uniemożliwiały fankom podejście, bo najzwyczajniej nie wiedziały, kim jestem.
- Wszystko dobrze? Może zadzwonić
po kogoś?
Przyjrzałem
się jej uważnie. Zwyczajna starsza pani. Siwe włosy, multum toreb z zakupami i
jakieś lekarstwo, wystające z torebki. Dlaczego inni przechodni się mną nie
zainteresowali? Zapewne wciąż żyją w pośpiechu, a tylko osoba po
sześćdziesiątce, tak jak ona, może pozwolić sobie na pomoc. To miłe. Jeszcze
raz obrzuciłem jej postać od czubka głowy po stopy, uśmiechając się delikatnie.
Nagle przed oczami mignął mi przedmiot, na którego widok,
oczy niemiłosiernie zabłyszczały. Momentalnie wszystko zrozumiałem. Byłem
prawie pewny, że dostrzegła ów błysk. Jednak nic nie powiedziała. Naprawdę
wspaniała kobieta.
- Nie,
dziękuję. Przepraszam, ale muszę już iść.
-
Poczekaj! – zawołała, lecz nie odwróciłem się.
Szybkim
krokiem opuściłem kobietę, zmierzając z powrotem w stronę domu. Zanim tam
dotrę, powinienem to wszystko
przemyśleć. Zapewne będę musiał przeczekać chwilę, aż Eleanor opuści budynek;
nie mam najmniejszej ochoty widzieć jej na oczy.
Spotkanie
ze staruszką wyjaśniło mi wszystko. Teraz już wiem, co robić. Najwyraźniej tak
miało być, nie planowałem tego przecież będąc dzieckiem. Niektórzy ludzie
znajdują swoją druga połówkę, żenią się, mają dzieci. Są szczęśliwi. Mnie nie
było to pisane. Taki los czekał mnie od dawna, tylko jeszcze wtedy nie zdawałem
sobie z tego sprawy. Jakiś czas, ten pomysł krążył mi po głowie, lecz wciąż go
odrzucałem. Sądziłem, że to ucieczka, łatwiejsze rozwiązanie, tchórzostwo.
Myliłem się. To jest ‘jedyne droga’. Nic innego mi już nie pozostało. Chcę,
żeby Lou był szczęśliwy. Tak jak ci ludzie. A tylko w ten sposób sprawię, że
rzeczywiście taki będzie. Kocham go, więc pragnę, aby nigdy nie doświadczył
tyle smutku, co ja. Miłość to najlepsze, najwspanialsze, najpiękniejsze uczucie
na świecie. Jednocześnie najbardziej bolesne, pełne goryczy i nigdy nie
ustające.
Nocami wylewam ocean łez, zaś za dnia ukazuję fałszywą siłę.
Tak naprawdę jestem słaby. Łatwy do rozbicia niczym szkło. Wystarczy jeden
ruch, aby mnie zniszczyć. Już jestem na krawędzi. Trzeba tylko mnie zepchnąć.
To nie takie trudne, prawda? Wówczas spadam do oceanu i kaleczę się o ostre
krawędzie kamieni. Najgorsze jest to, że wciąż powracam. Kto powiedział, że
chcę? Dlaczego nadal muszę znosić to cierpienie, ten nieustający ból? Pragnę po prostu… zatonąć. Poczuć to uczucie,
kiedy brakuje ci oddechu i ostatkami sił, walczysz. Lecz później poddajesz się.
Bo to bezowocna i całkiem bezsensowna walka, zupełnie jak moje życie.
Super rozdział, szkoda, że tak późno i szkoda, że w takim momencie się skończył...
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny!
Błagam Harry, nie rób tego! Uwierz że każdy sę tobą przejmował, a szczególnie Lou. Robiąc to skrzywdzisz Louis'ego. Rozdział jest cudowny! Wy też jesteście cudowne! Nicierpliwie czekam na następny!! <3
OdpowiedzUsuńJesteście wspaniałe!! Harry chyba chce się zabić, no nie? i szczerze mówiąc nie wiem co sądzić... i zastanawia mnie jak to wszystko rozwiążecie, bo Lou chyba nie jest gejem (chociaż na początku miałam nadzieję, że jednak będzie)... no nic - czekam na następny ;)
OdpowiedzUsuńTak cholernie mi smutno z powodu Harry'ego, on tak strasznie cierpi widząc swoją miłość z kimś innym, on na to nie zasługuje, na ten ból i cierpienie :(
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział mimo wszystko :)
Oczywiście znowu nie będę mogła doczekać się następnego :)
No to życzę weny kochane!
Płaczę jak głupia, zresztą jak na każdym rozdziale. To opowiadanie jest nietypowe, bo w każdym "larryowym" ff oni jednak są razem. A tutaj... a tutaj Lou jest szczęśliwy z Eleanor. To tak cholernie bolesne, a ja jeszcze zawsze wczuwam się w uczucia bohaterów. Jeśli chciałyście mnie zabić tym ff, to się wam udało. Genialne xxx.
OdpowiedzUsuńŚwietne, Boskie, wzruszajace *-* Tego mi było trzeba. Czekam na następny rozdział i mam nadzieję, że tym razem będzie dużo szybciej. :)
OdpowiedzUsuńNie, nie, nie, nie, nie, nie, nieeeeee....czemu?! Niech Louis przybiegnie do niego i weźmie do domu. Tylko o to proszę xD Rozdział jak zawsze super-zajebisty ;D weny ;*
OdpowiedzUsuńcudny rozdział *O* biedny Harry :( a tu Lou mimo wszystko jest dla mnie dupkiem! :/
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze jdsbgjkdbsgjkbds czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział. Wow... Jestem wkurzona na Lou :( Chociaż przecież on nie wie nic o uczuciach Hazzy. Mam nadzieję, eę Harry wyjawi mu chociaż, że jest gejem. Jestem ciekawa jak zareaguje ♥ Piękny i wzruszający rozdział. Masz talent :)
OdpowiedzUsuńBłagam dodaj szybko nową część :) /Invisa
cudowny, czekam na nn x
OdpowiedzUsuńczekam
OdpowiedzUsuńJa też czekam
OdpowiedzUsuńOch.. Rozdział świetny, choć jestem okropnie zła na Lou. Dlaczego on nie widzi do cholery miłości Hazzy?!
OdpowiedzUsuńProszę, napisz szybko kolejny rozdział, nie mogę się doczekać! :)
będziecie kontynuować opowiadanie ?
OdpowiedzUsuńKiedy będzie następny rozdział??? :oo
OdpowiedzUsuńCzy nadal będziecie pisać ? To świetne opowiadanie-szkoda by było, gdybyście zaprzestały...Niecierpliwie czekamy na kolejny rozdział. :*
OdpowiedzUsuńCo z kolejnym rozdziałem? Kiedy zamierzacie go dodać? Opowiadanie jest genialne a ja wchodzę tutaj po kilka razy dziennie zobaczyć czy jest coś nowego więc chciałabym wiedzieć chociaż czy ma to jakikolwiek sens i czy wgl macie zamiar je kontynuować o co oczywiście bardzo, bardzo proszę bo myślę, że szkoda zmarnować waszą naprawdę świetną prace :).
OdpowiedzUsuńAAAAAA czekam na kolejny rozdział! :c będziecie kontynuować?
OdpowiedzUsuńhttp://ivebeenwakingupalone.blogspot.com/
Hej :) Zostałaś nominowana do The Versatile Blogger. Więcej szczegółów znajdziesz tutaj http://lifesometimeshurts69.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ~~ <3333
OdpowiedzUsuń