wtorek, 11 czerwca 2013

Eight Chapter "Give me love"

‘I give up when the sun goes down. However I must rise when it’s up.’




Wybudza mnie ze snu Jego słodki zapach.
Miękki dotyk dłoni.
Unoszę powieki.
Błękit ich tęczówek przyprawia mnie o zanik pamięci.
Nic się nie liczy.
Tylko On.

Jego oddech na moich wargach.
Przyspieszone tętno.
Ten moment.
Usta spotykają się w delikatnym pocałunku.
Nieśmiałe ruchy języków.
Walka o dominacje.

Palce wplecione w jego włosy.
Powalająca bliskość.
Wypełniające szczęście z każdą chwilą.
Ostatni krótki pocałunek.
Pytające spojrzenie spod ciemnych rzęs.
Odpowiedź jest oczywista.

Delikatny dotyk warg na skórze.
Zasysa skórę na obojczykach.
Czerwony ślad.
Paznokcie mocno wbite w Jego plecy.
Zduszony jęk.
Niewiarygodna przyjemność, rozchodząca się po całym ciele.

Wyznacza ścieżkę na mojej klatce piersiowej.
Przejeżdżając po niej delikatnie dłonią.
Scałowuje drogę z niemożliwą dozą uczucia.
Zaciskam palce na Jego włosach.
Zahaczam u gumkę bokserek.
Powoli je ściągając.

Układa język na główce.
Zasysa ją, wydobywając z moich ust westchnienie.
Przejeżdża zwinnym językiem po całej długości.
Bierze ją między Swoje czerwone wargi.
Pieści przyrodzenie w każdy możliwy sposób.
To koniec, dochodzę.

Przybliża się do mnie.
Dociska Swoje usta do moich spuchniętych warg.
Pozwalając im na kolejne czułe spotkanie.
Zwinne języki tańczą.
Tańcem spełnionego szczęścia.
Opowiadając historię niespełnionej miłości.
Unoszę się niczym anioł, zapominając o rzeczywistości.

Owiewa oddechem moje ucho.
Szepcząc i przygryzając.
Prąd przechodzi przez całe ciało.
Obrzucam go nieprzytomnym spojrzeniem.
Kiwam głowa.
Z uśmiechem, ociera o siebie nasady naszych nosów.

Odwraca mnie na plecy.
Czule pociera zlęknioną skórę.
Obdarza kręgosłup słodkimi pocałunkami.
Patrzę na niego, przepełniony niepewnością.
Uśmiecha się.
Zapominam o wszelkich obawach.

Zaciska palce na moich biodrach.
Niespodziewanie we mnie wchodzi.
Z moich ust wydziera się krzyk bólu.
Zamieniający się w rozdzierającą przyjemność.
Delikatny ruch.
Pierwsze westchnienie.

Przyspiesza, doprowadzając mnie do szaleństwa.
Łączy nasze ciała w jedność.
Jesteśmy jednym organizmem – nierozdzieleni.
Ostatnie mocne pchnięcie.
Wypełnia mnie od środka ciepłem.
Wychodzi, pozostawiając uczucie pustki.

Spoglądam na Jego piękne oblicze.
Odgarniając z głowy przyklejone włosy.
Przejeżdżam palcem po wąskich ustach.
Zatrzymuje się.
Czuję na opuszku miękkie wargi.
Mocno dociśnięte do mojej skóry.

Kocham cię.
Dwa słowa.
Tak wiele znaczeń.
Wypowiedziane przez Niego.
Oznaczają więcej niż wszystko.
Oczy zachodzą mi łzami.

Chowam głowę w zagłębieniu Jego szyi.
I przyciskam się do Niego całym ciałem.
Mogę poczuć, jak drży.
Oplatając mnie rękoma.
Zamykając w szczelnym uścisku.
Już nigdy nie wypuszczając.

Serce przeciw sercu.
Uczucie przeciw uczuciu.
Nic nie jest w stanie tego zniszczyć.
Słaby i silny.
Nieśmiały i pewny.
Razem tworzą nierozerwalną całość.


Gwałtownie otworzyłem powieki. Siedziałem na pościeli, głośno dysząc. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Nie było Go. Zniknął. Zostawił mnie. Odkryłem kołdrę, spoglądając na swoje ciało. Wciąż miałem na sobie koszulkę oraz spodnie z poprzedniego dnia. Zacisnąłem pięści, starając się nie rozpłakać. Nie, nie, nie, nie, nie. To nie mógł być tylko sen. Przecież mnie pocałował. Przeżyliśmy razem wspaniałą noc. Powiedział, że mnie kocha. Lecz tak naprawdę to nie była jawa. Nigdy, w całym swoim życiu, nie miałem tak wspaniałego snu. A to tylko dlatego, że jego ciało znajdowało się ściśle przytulone do mojego. Normalnie męczyły mnie koszmary. Co prawda, również związane z nim, ale w zupełnie inny sposób.
Pamiętam, kiedy w snach szydził ze mnie, pokazywał jak bardzo mnie nienawidzi, jak okrutnie się mną brzydzi. Tylko za to, że poczułem do niego coś więcej. Bo wówczas o wszystkim wiedział. I to było największą obawą. Kiedyś się dowie, to jest pewne. Jednak to nie jest jeszcze ten czas. Prawdopodobnie zareagowałby właśnie w taki sposób, przepełniony obrzydzeniem do mnie i wszystkiego, co ze mną związane.
Tym razem było inaczej. Chłopak okazywał mi delikatność, czułość, a co najważniejsze miłość. Było to wyśnione, bo nawet jako zawsze przekraczający wszelkie granice przyjaciele, nie zachowywaliśmy się w ten sposób. Wolałbym jednak wrócić do zwykłych przyjaciół, nierozłącznych Louisa i Harry’ego. Braci. To przynajmniej było prawdziwe. Sen był zwyczajnym wymysłem. Pięknym, to oczywiste, lecz w zupełności nieprawdziwym. Tyle, że nie mogę marzyć o przyjaciołach, więc co dopiero o tym, byśmy byli razem. Jasne, teraz mamy dobre kontakty. Jednak znając mnie, zrobię coś, co znów na od siebie oddali.
Ciekawiło mnie, gdzie był Lou. Jeszcze, kiedy byliśmy nierozłączni i spaliśmy w jednym łóżku, zawsze któryś z nas przynosił drugiemu śniadanie, w zależności,  który obudził się jako pierwszy. Zdawałem sobie sprawę, że mogłem o tym jedynie marzyć. Takie sytuacje były normalne rok temu, nie teraz. Na ten czas, pewnie gdzieś wyszedł, zapominając, że mieliśmy znów robić wszystko razem.
Podniosłem się z łóżka, obrzucając pomieszczenie wzrokiem. Z moich ust wydobyło się głośne westchnięcie, kiedy dostrzegłem, że kołdra po jego stronie łóżka jest, jednym słowem, wymiętolona. Oznaczało to, że kiedy stąd wychodził, to śpieszył się tak bardzo, iż zapomniał tego pościelić. Kiedyś zawsze tak robił. Teraz nie ma kiedyś. Już nigdy tego nie będzie, niepotrzebnie się łudziłem.
Otworzywszy drzwi od pokoju, stanąłem jak wryty. Cały korytarz był pełen porozrzucanych, zapewne w pośpiechu, ubrań. Skoro reszta chłopaków jeszcze tego nie posprzątała, pewnie nadal spali. W takim razie było tak wcześnie, że jeszcze się nie obudzili? Pokręciłem głową i już chciałem odejść, lecz coś przykuło moją uwagę. Mieszkaliśmy w tym domu tylko w piątkę, jako zespół. Czasami któraś z dziewczyn nas odwiedzała, ale one również pracowały, więc raczej rzadko się to zdarzało. W takim razie dlaczego na podłodze leży sukienka, która z pewnością nie należy do żadnego z chłopaków?
 Poczułem ucisk w gardle, ale starałem się odgonić myśli, które napłynęły na ten widok. To wcale nie musiało tego oznaczać, myślałem. Złapałem tkaninę w dłonie, przyglądając się jej. Zwykła, beżowa sukienka z kołnierzykiem. Nie rozpoznawałem jej. Skupiłem wzrok na męskich częściach garderoby. Turkusowe spodnie. Krew momentalnie odpłynęła mi z twarzy. Znałem te spodnie aż za dobrze. Okej, przecież Niall też mógł takie kupić. Jeśli tak, to dlaczego miały podwinięte nogawki? Wziąłem kilka głębokich wdechów, starając się uspokoić. To jeszcze nic nie oznacza, okłamywałem sam siebie.
Głośny chichot upewnił mnie w przekonaniach. Oczy natychmiastowo mnie zapiekły. Nie chcąc podejrzewać niczego na zapas, udałem się w kierunku, z którego dochodził dźwięk. Drzwi do Jego pokoju. Jego. Przełknąłem ślinę i położyłem dłoń na klamce. Przez dłuższą chwilę bezmyślnie się jej przyglądałem, lecz w końcu odważyłem się lekko ją nacisnąć. Na szczęście nie mieszkaliśmy w starym domu ze skrzypiącymi drzwiami, więc nic mnie nie zdradziło. Uchyliłem je delikatnie, zaglądając do środka.
                Momentalnie odskoczyłem i nie zważając na to, czy zauważą mnie, czy nie, zatrzasnąłem drzwi z głośnym hukiem. Zacząłem biec, nie patrząc pod nogi. Chciałem jak najszybciej pozbyć się tego widoku sprzed oczu. Widoku ich, razem. Obiecał, przecież obiecał, że już nic nie stanie nam na drodze. Ona to zrobiła. Była tam, wraz z nim. Śmiała się tam, wraz z nim. Patrzała w jego wspaniałe oczy, na które nawet w jednym procencie nie zasługiwała. Leżała między jego nogami, przyciągając go jeszcze bliżej. Zastanie ich w jednoznacznej pozycji, z pewności dobrze na mnie nie podziałało. Ten widok przyprawiał mnie o mdłości. Nie miałem pojęcia, jak wyrzucić go z głowy, bo tak okropnie mnie bolał.   Wypalał źrenice, roztrzaskiwał serce. Chciałem zapomnieć. Ale nie potrafiłem. Migała mi przed oczami jego uśmiechnięta twarz, przepełniona radością i szczęściem. Dlaczego ja nie mogę dać mu tego szczęścia? W jego oczach było coś, co zawsze sprawiało, że miałem wrażenie, iż chce ze mną przebywać, być w mojej obecności. To był powód, dla którego wciąż walczyłem. Było to bezowocna i całkiem bezsensowna walka. Bitwa przegrana. Ona wygrała. Dostała coś, czego nigdy nie mogłem mieć. Czego nie mam i czego nigdy mieć nie będę. Ona ma Jego. Louisa Williama Tomlinsona. Miłość mojego życia.
                Nawet nie zauważyłem, kiedy wybiegłem z domu, pędzą ulicami zatłoczonego Londynu. Pragnąłem jak znaleźć się jak najdalej od tego miejsca. Wykończony, opadłem na pierwszą, lepszą ławkę, którą dostrzegłem, nie zauważając obok niej tabliczki z napisem ‘świeżo malowane’. Wspaniale. Złośliwość rzeczy martwych. A może nie? A może po prostu jestem błędem, pomyłką w obliczeniach Boga? Bo, co jeśli tak naprawdę wcale nie miałem się urodzić? Przez całe moje życie miałem pecha. Nigdy nie mogłem polegać na szczęściu. Oczywiście, próbowałem kilkakrotnie. Co się wówczas stało? Przeliczyłem się, jak zawsze. Pewnie dlatego nie mogę znaleźć szczęścia nawet w miłości. Skoro nigdy go nie posiadałem, to dlaczego nagle miałbym?
                - Chłopcze, czy wszystko w porządku? – Z zamyślenia wyrwał mnie zmartwiony głos kobiety. Odwróciłem głowę, dostrzegając staruszkę, pochylającą się nade mną. Nagle zorientowałem się, że moje policzki są doszczętnie mokre. Więc taki był powód jej dociekliwości. Płaczący chłopak, siedzący samotnie na ławce w środku miasta. Niecodzienny widok. Szczególnie, że przez większość byłem rozpoznawany, ze względu na moją pracę. No cóż, ciemne okulary, kaptur i spuszczona głowa uniemożliwiały fankom podejście, bo najzwyczajniej nie wiedziały, kim jestem.
                - Wszystko dobrze? Może zadzwonić po kogoś?
                Przyjrzałem się jej uważnie. Zwyczajna starsza pani. Siwe włosy, multum toreb z zakupami i jakieś lekarstwo, wystające z torebki. Dlaczego inni przechodni się mną nie zainteresowali? Zapewne wciąż żyją w pośpiechu, a tylko osoba po sześćdziesiątce, tak jak ona, może pozwolić sobie na pomoc. To miłe. Jeszcze raz obrzuciłem jej postać od czubka głowy po stopy, uśmiechając się delikatnie.
Nagle przed oczami mignął mi przedmiot, na którego widok, oczy niemiłosiernie zabłyszczały. Momentalnie wszystko zrozumiałem. Byłem prawie pewny, że dostrzegła ów błysk. Jednak nic nie powiedziała. Naprawdę wspaniała kobieta. 
                - Nie, dziękuję. Przepraszam, ale muszę już iść.
                - Poczekaj! – zawołała, lecz nie odwróciłem się.
                Szybkim krokiem opuściłem kobietę, zmierzając z powrotem w stronę domu. Zanim tam dotrę, powinienem to  wszystko przemyśleć. Zapewne będę musiał przeczekać chwilę, aż Eleanor opuści budynek; nie mam najmniejszej ochoty widzieć jej na oczy.
                Spotkanie ze staruszką wyjaśniło mi wszystko. Teraz już wiem, co robić. Najwyraźniej tak miało być, nie planowałem tego przecież będąc dzieckiem. Niektórzy ludzie znajdują swoją druga połówkę, żenią się, mają dzieci. Są szczęśliwi. Mnie nie było to pisane. Taki los czekał mnie od dawna, tylko jeszcze wtedy nie zdawałem sobie z tego sprawy. Jakiś czas, ten pomysł krążył mi po głowie, lecz wciąż go odrzucałem. Sądziłem, że to ucieczka, łatwiejsze rozwiązanie, tchórzostwo. Myliłem się. To jest ‘jedyne droga’. Nic innego mi już nie pozostało. Chcę, żeby Lou był szczęśliwy. Tak jak ci ludzie. A tylko w ten sposób sprawię, że rzeczywiście taki będzie. Kocham go, więc pragnę, aby nigdy nie doświadczył tyle smutku, co ja. Miłość to najlepsze, najwspanialsze, najpiękniejsze uczucie na świecie. Jednocześnie najbardziej bolesne, pełne goryczy i nigdy nie ustające.
Nocami wylewam ocean łez, zaś za dnia ukazuję fałszywą siłę. Tak naprawdę jestem słaby. Łatwy do rozbicia niczym szkło. Wystarczy jeden ruch, aby mnie zniszczyć. Już jestem na krawędzi. Trzeba tylko mnie zepchnąć. To nie takie trudne, prawda? Wówczas spadam do oceanu i kaleczę się o ostre krawędzie kamieni. Najgorsze jest to, że wciąż powracam. Kto powiedział, że chcę? Dlaczego nadal muszę znosić to cierpienie, ten nieustający ból?  Pragnę po prostu… zatonąć. Poczuć to uczucie, kiedy brakuje ci oddechu i ostatkami sił, walczysz. Lecz później poddajesz się. Bo to bezowocna i całkiem bezsensowna walka, zupełnie jak moje życie.


 *OGROMNIE przepraszamy za opóźnienie :(
** błagamy o krótki komentarz. to dla was chwila x


21 komentarzy:

  1. Super rozdział, szkoda, że tak późno i szkoda, że w takim momencie się skończył...
    czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Błagam Harry, nie rób tego! Uwierz że każdy sę tobą przejmował, a szczególnie Lou. Robiąc to skrzywdzisz Louis'ego. Rozdział jest cudowny! Wy też jesteście cudowne! Nicierpliwie czekam na następny!! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesteście wspaniałe!! Harry chyba chce się zabić, no nie? i szczerze mówiąc nie wiem co sądzić... i zastanawia mnie jak to wszystko rozwiążecie, bo Lou chyba nie jest gejem (chociaż na początku miałam nadzieję, że jednak będzie)... no nic - czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak cholernie mi smutno z powodu Harry'ego, on tak strasznie cierpi widząc swoją miłość z kimś innym, on na to nie zasługuje, na ten ból i cierpienie :(
    Świetny rozdział mimo wszystko :)
    Oczywiście znowu nie będę mogła doczekać się następnego :)
    No to życzę weny kochane!

    OdpowiedzUsuń
  5. Płaczę jak głupia, zresztą jak na każdym rozdziale. To opowiadanie jest nietypowe, bo w każdym "larryowym" ff oni jednak są razem. A tutaj... a tutaj Lou jest szczęśliwy z Eleanor. To tak cholernie bolesne, a ja jeszcze zawsze wczuwam się w uczucia bohaterów. Jeśli chciałyście mnie zabić tym ff, to się wam udało. Genialne xxx.

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne, Boskie, wzruszajace *-* Tego mi było trzeba. Czekam na następny rozdział i mam nadzieję, że tym razem będzie dużo szybciej. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie, nie, nie, nie, nie, nie, nieeeeee....czemu?! Niech Louis przybiegnie do niego i weźmie do domu. Tylko o to proszę xD Rozdział jak zawsze super-zajebisty ;D weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. cudny rozdział *O* biedny Harry :( a tu Lou mimo wszystko jest dla mnie dupkiem! :/

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział jak zawsze jdsbgjkdbsgjkbds czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudowny rozdział. Wow... Jestem wkurzona na Lou :( Chociaż przecież on nie wie nic o uczuciach Hazzy. Mam nadzieję, eę Harry wyjawi mu chociaż, że jest gejem. Jestem ciekawa jak zareaguje ♥ Piękny i wzruszający rozdział. Masz talent :)
    Błagam dodaj szybko nową część :) /Invisa

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja też czekam

    OdpowiedzUsuń
  12. Och.. Rozdział świetny, choć jestem okropnie zła na Lou. Dlaczego on nie widzi do cholery miłości Hazzy?!
    Proszę, napisz szybko kolejny rozdział, nie mogę się doczekać! :)

    OdpowiedzUsuń
  13. będziecie kontynuować opowiadanie ?

    OdpowiedzUsuń
  14. Kiedy będzie następny rozdział??? :oo

    OdpowiedzUsuń
  15. Czy nadal będziecie pisać ? To świetne opowiadanie-szkoda by było, gdybyście zaprzestały...Niecierpliwie czekamy na kolejny rozdział. :*

    OdpowiedzUsuń
  16. Co z kolejnym rozdziałem? Kiedy zamierzacie go dodać? Opowiadanie jest genialne a ja wchodzę tutaj po kilka razy dziennie zobaczyć czy jest coś nowego więc chciałabym wiedzieć chociaż czy ma to jakikolwiek sens i czy wgl macie zamiar je kontynuować o co oczywiście bardzo, bardzo proszę bo myślę, że szkoda zmarnować waszą naprawdę świetną prace :).

    OdpowiedzUsuń
  17. AAAAAA czekam na kolejny rozdział! :c będziecie kontynuować?

    http://ivebeenwakingupalone.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  18. Hej :) Zostałaś nominowana do The Versatile Blogger. Więcej szczegółów znajdziesz tutaj http://lifesometimeshurts69.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ~~ <3333

    OdpowiedzUsuń