wtorek, 13 sierpnia 2013

Ninth Chapter "Give me love"


'Forget, forget about everything what used to connect us.'



            Wspomnienia powracają. Śmiech. Radość. Szczęście. Płacz. Ból. Cierpienie. Chwile wspólnie spędzone  przebiegają między moimi oczami z prędkością światła. Wychylam się, lecz nie mogę ich złapać. Już odeszły. Teraz jest zupełnie inaczej. W którym momencie uczucia się zmieniły? Z wesołej twarzy w paskudną maskę, którą zakładam co dzień. Przyodziewam ją każdego poranka i nie zdejmuję aż do wieczora. Dopóki słońce nie zajdzie, muszę udawać. Witaj. Jestem Harry, mieszkam razem z czwórką przyjaciół z zespołu. Powodzi mi się wspaniale, naprawdę świetnie. Spędzam beztroskie chwile na śpiewaniu i cieszeniu się życiem. I nagle.. światło tonie w mroku. Miliony gwiazd przejmują miejsce iskrzących się promieni. Zapada noc. Cały świat zapadł w sen i nie wybudzi się z niego przed świtem. Zostałem tylko ja. Pytasz się: dlaczego? Przecież jestem taki szczęśliwy! Z jakiego powodu miałbym przyglądać mrokowi?
                Skoczyłbym w ogień, jeśli życzyłbyś sobie widzieć mnie płonącego. Pociągnąłbym za spust pistoletu, przystawionego do mojego serca, jeżeli pragnąłbyś widoku upadającego ciała na ziemię. Oddaliłbym się, gdybyś tylko wypowiedział ‘odejdź’. Zrobiłbym dla ciebie absolutnie wszystko. Oddałbym każdą materię, która do mnie należy, abyś był usatysfakcjonowany.  Wybaczyłbym ci nawet najgorsze błędy, jak zarówno przeprosiłbym za te, które ja popełniłem. Poświęciłbym wszystko, żebyś czuł się szczęśliwy. Trzymałbym cię za dłoń, ochronił własnym ciałem, szeptał tylko słowa, które chciałbyś usłyszeć. Odtrąciłbym myśli o burzy, ciesząc się chwilą słońca. Nie pragnę wiele. Jedynie ciebie. Nikogo więcej.
            Dlaczego to, co dobre zapominamy, a złe rzeczy rozpamiętujemy na całe życie? Jedna pomyłka osadzona na dnie naszego umysłu, nie pozwala się wymazać. Chwile radości puszczamy w niepamięć, nawet nie wiedząc, że wówczas nie wrócą do nas nigdy więcej. W sercu wciąż czuję ból, nie pozwalam mu odejść. Każde nieumyślnie wypowiedziane słowo, niepoprawny gest, złowrogie spojrzenie rzucone podczas złego dnia, krąży wokół mnie niczym Ziemia wkoło Słońca. Jednak jest moment, którego trzymam się jak deski pośród fal  bezdennego oceanu.


            - Harry, uważaj! – wołasz, lecz jest już za późno. Nie zdążam wyhamować i uderzam w drzewo, upadając na ziemie. Czuję woń porannej rosy na soczyście zielonej trawie, słyszę radosne świergoty ptaków krążących nad koronami  kolosalnych dębów. Twarz mam głęboko wciśniętą w brudną ziemie. Pochylasz się nade mną i potrząsasz delikatnie mym ramieniem. Krzyczysz moje imię, ale dusząc w sobie śmiech, staram się nie reagować. Odwracasz mnie na plecy. Nie otwieram oczu, chcąc dowiedzieć się jak bardzo zmartwiony możesz być. Moich uszu dobiega mnie twój przejęty głos:
            - Wstawaj, słyszysz? No już! – Kolejny raz łapiesz mnie za rękę i lekko nią potrząsasz. Jesteś już na granicy załamania. – Błagam, obudź się. Nie, nie, to niemożliwe! Odezwij się, porusz palcem, cokolwiek. Harry, proszę, nie rób mi tego – z twoich ust wydobywa się niekontrolowany szloch, gdy kładziesz głowę na mojej klatce piersiowej i cicho łkasz. Nie mogę dłużej znieść, tego jak się martwisz. Podnoszę rękę i zaczynam wolno głaskać cię po włosach, nucąc twoją ulubioną piosenkę. Reakcja jest natychmiastowa. Zarzucasz mi ręce na szyję, mocno mnie do siebie przytulając.
            - Zabiję cię. Prawie umarłem ze strachu, a ty świetnie się bawiłeś, tak? Nawet nie zdajesz sobie sprawy, przez co przechodziłem.
            - Hej, Lou, chciałem tylko zobaczyć jak się zachowasz, okej? – Ujmuję twoją brodę w dwa palce i podnoszę na wysokość oczu. W tych przepięknych tęczówkach dostrzegam autentyczną troskę. Nagle zaczynam żałować, że wyciąłem ci taki głupi żart.
- No to już wiesz – mruczy, spuszczając wzrok. – Nawet nie mam przy sobie komórki, nie miałbym jak zadzwonić po pogotowie, czy w ogóle po kogokolwiek.  Jesteś dla mnie zbyt ważny, żebym mógł cię stracić.
Przyglądam mu się z szeroko otwartymi oczami. Jestem dla niego ważny? Dla osoby, który jest moim całym światem? W sekundę poprzysięgam sobie, że nigdy nie zapomnę tych słów.
- Jesteś dla mnie wszystkim, Loueh – szepczę. Wwierca we mnie przeszywające spojrzenie i przygląda mi się tak przez jakiś czas. Boję się, że zaczyna się czegoś domyślać, ale na szczęście po chwili wybucha głośnym śmiechem. Wypuszczam powietrze z ust, czując ogromną ulgę.
- Dobra, dosyć tych czułości. Idziemy.
- Co? Czemu? Przecież dopiero przyszliśmy! – obruszam się. Nie chcę kończyć tej magicznej chwili tak szybko. Chłopak słysząc moje słowa, chichocze i zaczyna głaskać mnie po policzku. Pozwalam sobie przymknąć powieki na krótki moment, zatracając się w przyjemności z jego dotyku.
- Wyobraź sobie, że upadając na ziemię, cały się ubrudziłeś. Nie zdawałeś sobie z tego sprawy, hm? Masz całą twarz w ziemi, przez co ledwo widzę choćby twoje oczy. Musisz się umyć. Poza tym, na dziewiątą mamy próby, zapomniałeś? Simon nas zabije jak się nie stawimy na czas, ostatnio rzadko w ogóle się tam zjawiamy.
Louis wstaje, otrzepuje się z piachu i zerka na mnie w oczekiwaniu. Widząc, że nie mam zamiaru się ruszyć, łapie mnie za rękę i pociąga do góry. Robi to na tyle gwałtownie, że zderzamy się klatkami piersiowymi, a nasze twarze niesamowicie się do siebie zbliżają. Nie mogę oderwać od niego wzroku. Tak bardzo go kocham.
- Nigdy więcej mi tego nie rób, jasne? – owiewa mnie jego słodki oddech. Głos szatyna poważnieje, znów się martwi. Jego wargi niemal ocierają się o moje. Drżę, trochę otumaniony i kiwam głową. Taka odpowiedź najwyraźniej w zupełności mu wystarcza, bo oddala się ode mnie, znowu szczerząc zebu w uroczym uśmiechu i nie puszczając mojej ręki, pociągną mnie za sobą.


            Oczy zaszły mi łzami, na wspomnienie chwili, którą odtwarzam w głowie za każdym razem, gdy czuję nienawiść Louisa skierowaną na moją osobą. Nie mogłem uwierzyć, że coś tak pięknego po prostu odpłynęło od niego. To oczywiste, że już zapomniał. Gdyby pamiętał… no właśnie, co wtedy? Powiedziałby, że widzi, co do niego czuję oraz, że odwzajemnia moją miłość? Nie. On mnie nawet wówczas nie kochał, nie kocha teraz, kiedy najbardziej tego potrzebuję i nigdy tego nie zrobi, gdy będzie już za późno. Po tamtej chwili w lesie wielokrotnie wyobrażałem sobie, jak Lou przychodzi do mojego pokoju, oświadcza, że czuje do mnie coś więcej niż tylko braterska troska. Te marzenia nie mogą się spełnić. To tak jak dzieci, chcące gwiazdkę z nieba. Nigdy jej nie dostają, prawda? Identycznie jest ze mną, ponieważ to, co w sobie duszę nie dociera do niego. Nie widzi oznak miłości, jaką mógłbym go obdarzać każdego dnia, gdyby tylko tego chciał.
Myśli krążyły po głowie tak długo, że nawet nie zorientowałem się, co zaplanowałem po spotkaniu staruszki. Nie wiem, kiedy to było. Kilka godzin temu? A może nie minęła nawet minuta, lecz zagłębiając się we wspomnieniach, kompletnie zapomniałem o czasie? Najprawdopodobniej tak było. Obiecałem sobie, że jak tylko Eleanor opuści dom, wejdę tam i zrealizuję plan. Nie obserwowałem tego, czy już wyszła czy nie, dlatego nie wiedziałem kogo zastanę w środku. Byłem pewny, że rozmyślałem na tyle długo, aby zdążyła odjechać.
            Podniosłem się z ziemi, choć nie pamiętam, bym na niej siadał. Tak się dzieję, gdy moje myśli zajmuje szatyn o oczach bardziej niebieskich niż najczystszy błękit na niebie.  Wszystko wylatuje mi z głowy, zupełnie jakbym był pijany. Miałem serdecznie tego dość.
Mimo, że Lou obiecał nigdy więcej nie krzywdzić mnie, to zrobił to znów. Mimo obietnicy, że żadna dziewczyna nie stanie między nami, pozwolił na to, aby tak się stało. Znów mnie zranił. Ale wybaczyłem mu. Znów. Najbardziej bałem się jednak, że zorientuje się, że to ja ostatnio wszedłem do pokoju, w którym zamierzał kochać się ze swoją dziewczyną. Że to ja przerwałem im zatrzaśnięciem drzwi, a na końcu ciekłem i zniknąłem na jakiś czas.
            Stawiałem niepewne kroki, nie wiedząc na co się przygotować. Kłótnię? Nie? Przed oczami przelatywały mi miliony scenariuszów. Obawiałem się konfrontacji z nim. Chciałem po prostu zrobić to, co może w końcu sprawi, że zacznie mu zależeć. Wyobrażając sobie naszą niechcianą rozmowę, coraz bardziej przybliżałem się do domu. W końcu dotarłem do miejsca, którego tak się bałem. Złapałem klamkę i pociągnąłem drzwi w swoją stronę w tym samym momencie, gdy ktoś ze środka otworzył je. Stanąłem oko w oko ze zdziwioną brunetką. Jej uśmiechnięta twarz powiedziała mi, że to, co im przerwałem, zostało dokończone. Zalał mnie niekontrolowany gniew. Rzuciłem jej ostre spojrzenie, chcąc aby w końcu zeszłą mi z drogi. Zacisnąłem dłoń mocniej na klamce, żeby tylko się na nią nie rzucić.
            - Cześć, Harry – odezwała się. Nadal stała w progu i najwyraźniej nie zamierzała się z niego ruszyć. Złość gotowała się we mnie coraz bardziej. Powoli przekraczała granicę, co zdecydowanie mi się nie podobało. – Coś nie tak? Jesteś cały rozpalony! – dodała z, jak na moje oko udawanym, przejęciem. Dotknęła mojego czoła, zapewne sprawdzając czy nie mam gorączki, ale wówczas coś we mnie pękło. Gwałtownie strzepnąłem jej rękę.
             - Nie dotykaj mnie – warknąłem. Rzuciła mi zaskoczone spojrzenie,  jakby nie spodziewała się takiej reakcji. Akurat. Najpierw przeciąga strunę, a później dziwi się, że jest już zerwana. – Możesz się ruszyć, do cholery?! Chcę wejść do domu, a ty najwyraźniej już go opuszczasz, więc z łaski swojej, wyjdź wreszcie.
            Odepchnąłem ją, wchodząc do środka . Zatrzasnąłem za sobą drzwi, ignorując jej krzyki. Jeszcze przez jakiś czas coś mówiła, ale zrezygnowana, w końcu odeszła. Oparłem się plecami o ścianę, wzdychając ciężko. Nie spodziewałem się jej tu zastać. Sprawiła, że nienawiść wypełniła cały mój umysł i przejęła nade mną kontrolę. Zdziwiło mnie to własne zachowanie. Jeszcze przed sekundą byłem na granicy płaczu, a teraz najchętniej bym coś zniszczył. Powoli się uspakajałem po rozmowie z dziewczyną.
            - Możesz mi wyjaśnić, co to było? – dobiegł mnie zirytowany głos osoby, którą teraz najchętniej bym potrząsnął, aby w końcu zauważyła coś, na co wydaje się być ślepa. Cała złość w jednym momencie wyparowała. Teraz został tylko… żal. Żal, że pozwoliłem sobie myśleć, iż jest inaczej. Kolorowe wspomnienia zamazały mi szary obraz rzeczywistości. Tak bardzo nie chciałem go dziś widzieć. Wolałbym jeszcze raz skonfrontować się z Eleanor niż spojrzeć mu prosto w oczy. Bałem się że jeśli to zrobię, w jednej chwili wszystko ze mnie wypłynie. Cała miłość, nienawiść, prawda, cierpienie, poczucie winy.
            Dlaczego ten horror nadal trwa? Jestem pionkiem gry w rekach Boga, który najwyraźniej postanowił zgotować mi piekło na Ziemi. Każdy kolejny dzień jest gorszy od poprzedniego, mijające godziny dłużą się, a jedynie chwile, które chciałbym zachować na zawsze, kończą się szybciej, niż mógłbym to sobie wyobrazić. 
            - Nawrzeszczałeś na nią, kiedy tylko ją zobaczyłeś! Co jest z tobą nie tak? Sądziłem, że po naszej ostatniej rozmowie, relacje między nami powrócą do normy, jednak postanowiłeś wszystko zepsuć. Wyżywasz się na kim popadnie. Zastanów się czasem, co robisz. Po prostu powiedz mi o co chodzi, a może mogę to jakoś naprawić? Harry? Słuchasz mnie?
            Podczas całej swojej przemowy, chłopak niesamowicie się do mnie zbliżył. Dzieli nas zaledwie pół metra, lecz ja nie jestem gotowy na taką bliskość z jego strony. To zdecydowanie za dużo.
             - Nie jestem w stanie niczego ci wyjaśnić – powiedziałem słabo. To wszystko powoli mnie wyniszczało. Nie zaszczycając go spojrzeniem, wyminąłem jego osobę. Złapał mnie za rękę, odwracając w swoją stronę. Poczułem, ten sam dreszcz, jak wówczas w lesie, gdy ujął moją dłoń i pomógł podnieść się z ziemi. Tym razem odważyłem się spojrzeć w jego oczy, ale nie ujrzałem w nich tego, co było tam wtedy. Pokręciłem głową i wyrwałem się z jego uścisku. Schody zaprowadziły mnie do pokoju, w którym zamknąłem się, odgradzając od całego świata. To zawsze kończy się tak samo. Ten koniec zaczyna mnie powoli męczyć.
            Znów ten moment, gdy jestem na granicy. Mogę wybrać, w którą stronę chcę iść. Światło, bądź ciemność. Ból albo odpoczynek. Sięgam po to, co jest lepsze tym razem dla mnie. Zapominam o innych. Staję się egoistą. W takim sam sposób popełnię samolubne czyny, jak on. Nie będę myślał o tym czego chciałby Lou. Już nie. Nareszcie mam to, czego mi potrzeba. Nie spojrzę w tył, nie odwrócę się. Zignoruję natarczywe pukanie do drzwi.


            Wyciągnąłem z szuflady przedmioty, które zachowałem tam właśnie na ten moment. Wcisnąłem to wszystko do kieszeni spodni i podszedłem do otwartego na oścież okna balkonowego. Obrzuciłem pokój smutnym spojrzeniem, wiedząc, że już nigdy tu nie wrócę. Łapiąc się balustrady, przerzuciłem nogę na druga stronę. Po chwili całe ciało znalazło się za barierką. Rękoma złapałem się krawędzi balkonu, zaś nogi umiejscowiłem na drabinie, którą ustawiłem tam już dawno na tą właśnie chwilę. Zszedłem na stopień niżej, dzięki czemu mogłem złapać się dłońmi najwyższego szczebla. Powoli przenosiłem stopy na coraz niższe belki drabiny, aż w końcu dotknęły one twardego podłoża. Rozejrzałem się po ogrodzie, sprawdzając, czy nikogo tam nie ma. Choć raz dopisało mi szczęście. Przeszedłem przez płot, który ogradzał cały teren  i puściłem się biegiem. 
Gnałem do miejsca, w którym pozwoliłem sobie uwierzyć. Zawahałem się wtedy, co okazało się błędne. Odnajdę tą samą polanę, gdyż wspomnienia dadzą mi do niej dalszą drogę. Wydarzył się tam moment najpiękniejszy ze wszystkich chwil, którym pozwoliłem odejść. Dzisiaj pozwoliłem temu wspomnieniu wziąć górę nad swoją osobą ale to już się nie powtórzy. Sądziłem, że tam wszystko się zaczęło i teraz tam się zakończy. Dość już tego cierpienia, emocji, przewyższających mnie samego. Tym razem zadecyduję o własnym losie tak, że nie będę mógł tego później żałować. Od ostatniej rozmowy z Nim już się nie uśmiechałem. Myślałem, że będzie lepiej po jego przeprosinach. Lepiej będzie dopiero teraz. Każda historia ma swój początek jak i koniec. Jeśli zaczęło się to w sposób, którego nie chciałem, to chociaż skończy się tak, abym nareszcie nie rozmyślał jak naprawić, to co się stało. 





*STRASZNIE PRZEPRASZAM ZA TAK DŁUGA PRZERWĘ :(
*z przykrością informuję, że Justyna odeszła od tego opowiadania i do końca będę je pisać tylko ja, dlatego też tak długo trwało dodanie oraz napisanie tego rozdziału
*postanowiłam dać nieco inny soundtrack niż zawyczaj, bo to własnie przy nim pisałam ten rozdział, więc stwierdziłam, że nie będę szukać takich, jakie były tu dotychczas
*bardzo proszę o krótki komentarz, to niesamowicie motywuje x

8 komentarzy:

  1. cudo, brak mi słów żeby opisać jak uwielbiam to opowiadanie *.* mam nadzieję że szybko dodasz następny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda że Justyna odeszła nie mniej jednak rozdział jest fantastyczny i bardzo się cieszę że go dodałaś. Jeśli Harry chce zrobić to co myśle to.. niech ktoś go powstrzyma. Ktokolwiek, jeśli idzie na polanę to może spotkać tam choćby dziecko które go od tego odciągnie. W końcu to ma być opowiadanie o miłości, nie koniecznie odwzajemnionej, ale mam nadzieję że jednak takie będzie. Cudownie się czytało, czekam na następny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  3. przykro mi, że zostałaś z tym wszystkimi sama. ;c
    kocham to opowiadanie. lubię się trochę posmucić, ale proszę Cię, niech Harry tego nie robi! PROSZĘ. może gdyby powiedział Lou co czuje byłoby mu łatwiej? niech on sobie nic nie robi.. ;c
    soundtrack jest genialny *.*

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieje że poradzisz sobie sama, skarbie. :) Licze na ciebie. Rozdział oczywiście wspaniały jak zawsze. Czekam na następny. <3

    OdpowiedzUsuń
  5. geeeenialny! i czekam na następny;>

    OdpowiedzUsuń
  6. Prosiłaś o krótki komentarz, ale nic z tego. Przeczytałam dziś wszystkie rozdziały i jestem jestem pod tak ogromnym wrażeniem, że zapewne zaspamuję Ci tu monologiem na milion pięćset sto dziewięćset słów, ale może jakoś to przeżyjesz. Czytam naprawdę wiele blogów o Larrym, ale Twój tak bardzo się wyróżnia na ich tle. Nie mówię, że jest lepszy, czy gorszy, ale inny. Gdy tam autorki zakładają, że wszystko jest jedną, wielką konspiracją, Ty patrzysz na wszystko z innej strony. Co prawda pastwisz się nad tym biednym Harrym niemiłosiernie, ale mogę Ci to wybaczyć, bo swojego czasu też kochałam maltretować swoich bohaterów. Ciekawa jestem jak dalej będziesz przedstawiała postać Eleonor. Czy jest ona po prostu zakochaną w Louisie normalną dziewczyną, czy może to wredna, uwielbiająca patrzeć na ból Hazzy zołza. Nie mogę się też doczekać następnego rozdziału. Domyślam się, że Louis w ostatnim momencie znajdzie swojego przyjaciela i odwiedzie go od planu samobójstwa. To najbardziej przewidywalna wersja, choć może się mylę i nas zaskoczysz. Niezależnie od wszystkiego jestem ciekawa jak rozwiążesz tą sytuację i co wydarzy się dalej. Bo dobrego wyjścia chyba nie ma. Jedno kocha, a drugie nie - patowa sytuacja. Ok,już nie bawię się się w żadnego proroka, czy inną, pożal się boże, wróżkę, tylko pozwalam Ci spokojnie tworzyć. Na sam koniec napiszę Ci jeszcze coś, co kiedyś ktoś mi powiedział i do tej pory chyba dlatego dalej próbuję coś pisać i planuję nowego bloga - Masz naprawdę wielki talent. Takie rzeczy nie biorą się z powietrza. Jeśli tylko nie pozwolisz, żeby wewnętrzny krytyk Cię stłamsił to może nawet kiedyś znajdziemy Cię na półce w empiku? Trzymam kciuki, za następny rozdział, kolejny i wszystko inne co napiszesz.
    Ps. Swoją drogą szablon też masz genialny. Mogłabyś mi napisać skąd go wzięłaś? Tak jak już wspomniałam, będę zakładała nowego bloga i przydałby mi się jakiś namiar.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hej, tu Justyna (była autorka) :) pytałaś się o szablon bloga. tak się składa, że ja go robiłam, więc jeśli potrzebujesz, chętnie Ci pomogę :) napisz do mnie na twitterze: @luuvmylarreh

      Usuń
  7. Strasznie dziękuję za tak długi komentarz, schlebiasz mi. Jest mi bardzo miło, że spodobało ci się to opowiadanie, nigdy nie sądziłam, że może ono wywrzeć na kimkolwiek takie wrażenie.
    Szablonu nie robiłam ja, lecz moja przyjaciółka, która niestety odeszła od bloga. Gdybyś chciała się z nią skontaktować, to tu masz jej tt: @oh_my_larreh.

    Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń